[bullet=hop.jpg] HOP
Lider także u siebie - Davey Watt
Australijczyk ostatni raz w Lublinie ścigał się we wrześniu 2012 r. Można powiedzieć, że do meczu z PGE Marmą przystąpił z marszu. Zawodnik z Antypodów przed obecnym sezonem nie odbył żadnego treningu na lubelskim owalu, a wystarczyć musiała mu przedmeczowa próba toru. Watt mimo to zaprezentował się równie dobrze jak w spotkaniu przeciwko drużynie z Daugavpils. 36-latka byli w stanie jedynie pokonać Scott Nicholls i Maciej Kuciapa.
Poprawa u lubelskich juniorów
W starciu z Lokomotivem Daugavpils Arkadiusz Madej i Dawid Matura nie wygrali z żadnym rywalem. Na własnym torze lubelscy młodzieżowcy spisali się znacznie lepiej. Madej punktował we wszystkich biegach, a w jednym jechał przez pewien czas na drugiej pozycji. Równie dobre wrażenie pozostawił po sobie Damian Dąbrowski, który wywalczył 3 "oczka" i bonus, a w niektórych sytuacjach miał szanse ten dorobek zwiększyć.
Równi seniorzy Żurawi
Co prawda najwięcej punktów dla drużyny ze stolicy Podkarpacia zgromadził Peter Ljung (10 pkt.), lecz jego trzech kolegów: Scott Nicholls, Maciej Kuciapa i Kenni Larsen nie odbiegało od niego. Każdy z wspomnianej trójki dorzucił po 8-9 oczek, co pozwoliło rzeszowianom wywieźć z Lublina remis.
[bullet=bec.jpg] BĘC
Młodzieżowiec PGE Marmy w pierwszym meczu z Orłem Łódź zdobył 5 punktów z bonusem i wydawało się, że w kolejnym spotkaniu Gaschka wywalczy podobną liczbę. Podopiecznemu trenera Janusza Ślączki owal w Lublinie na pewno nie był obcy, gdyż wiele razy przyjeżdżał tu na różnego rodzaju imprezy dla zawodników do lat 21. Trzy zera Gaschki to największe rozczarowanie w zespole gości.
Wiedza o torze nie pomogła Pawłowi Miesiącowi
"Łełek" w pojedynku z KMŻ Lublin uzbierał 4 punkty i 2 bonusy. Wynik ten jest na pewno poniżej oczekiwań samego żużlowca jak i kibiców ekipy znad Wisłoka, tym bardziej, że wychowanek klubu z Rzeszowa przez trzy poprzednie sezony jeździł przy Alejach Zygmuntowskich, będąc znaczącą postacią w lubelskim zespole.
U siebie też nie lepiej - Dawid Lampart
Po słabym występie na Łotwie w Kozim Grodzie liczono na poprawę Dawida Lamparta. Pomóc w uzyskaniu lepszego rezultatu miała znajomość lubelskiego toru, na którym "Lampcio" prezentował się do tej pory bardzo solidnie. Pierwszy mecz w barwach Koziołków na domowym obiekcie wypadł równie słabo. Lampart trzy razy dojeżdżał do mety ostatni. Podobnie jak w Daugavpils był w stanie zebrać siły na biegowe zwycięstwo jeden raz.
Na Hop doping i oprawę kibiców lubelskich i rzeszowskich.