Wrocławski kryzys
W ostatnim czasie w kontekście rozczarowań mówi się przede wszystkim o Unibaksie Toruń. Fala krytyki na ten zespół wylewa się regularnie. Mocno zawodzą jednak nie tylko torunianie. Drugim takim zespołem jest Betard Sparta Wrocław.
[ad=rectangle]
Zimą we Wrocławiu doszło do istotnych wzmocnień. W drużynie pojawili się Maciej Janowski i Jurica Pavlic i po ubiegłorocznym sukcesie, którym bez wątpienia było utrzymanie w ENEA Ekstralidze, można było po tym zespole oczekiwać znacznie więcej. Moim zdaniem - i to zresztą mówiłem wiele razy - ta ekipa została zbudowana sensownie. W większości są to młodzi zawodnicy na dorobku. Do tego dochodzi dobra, w miarę stabilna sytuacja finansowa w klubie. To jedno z tych żużlowych miast, gdzie działacze potrafią trzeźwo ocenić sytuację. Wrocławianie budują skład w oparciu o możliwości budżetowe. Bardzo dobrą robotę w tym klubie wykonywał i nadal wykonuje Piotr Baron. Te wszystkie elementy powodowały, że Spartę rozpatrywało się jako zespół, który będzie walczyć nie tylko o utrzymanie, ale także o awans do pierwszej czwórki.
Ubiegłoroczny wynik udało się jednak zbudować w dużej mierze na bazie świetnej jazdy Taia Woffindena. Jemu wychodziło wszystko. Zdobywał bardzo wiele punktów. Wrocławianie utrzymali się w lidze głównie dlatego, że mieli zdecydowanego lidera, na którego zawsze mogli liczyć. Tak było na torze, ale też poza nimi. Woffinden często przyjeżdżał do Wrocławia na treningi i był dyspozycyjny. Był takim dobrym duchem drużyny, ale najważniejszy był aspekt sportowy.
Teraz mistrz świata zmaga się z dużymi problemami i mam wrażenie, że to przekłada się bardzo mocno na sytuację ekipy Piotra Barona. Nikt nie potrafi zastąpić ubiegłorocznego lidera. Janowski jedzie dobrze, ale to nie rozwiązuje tematu. Mam też wrażenie, że w zespole nie ma wiary, że można zastąpić Brytyjczyka.
Na razie sytuacja wygląda źle i wiele wskazuje na to, że jeśli lider nie wróci do formy, to Wrocław będzie bić się o utrzymanie. Nie można jednak wszystkiego zrzucać na jednego zawodnika. Woffinden odpowiada w dużej mierze za sytuację swojego zespołu, ale osobiście uważam, że poza Janowskim cała reszta zawodzi. Wiele mówi się o słabej formie Batchelora, ale przecież rozczarowuje również Pavlic. Wydawało mi się, że ten żużlowiec będzie szedł stopniowo w górę i dotrze do światowej czołówki. On się jednak mocno zatrzymał. Miał słaby rok w Rzeszowie i myślałem, że Wrocław to będzie dla niego dobre miejsce, by się odbudować. Wielu zawodników wracało do formy w nowym otoczeniu. Niektórym to jest właśnie potrzebne i wydawało mi się, że podobnie będzie w jego przypadku. Takie przykłady mieliśmy nie tylko we Wrocławiu. Przecież Niels Kristian Iversen trafił do Gorzowa jako słaby zawodnik, a teraz jest jednym z najlepszych na świecie. Jasne, że zmiana klubu nie załatwiła w jego przypadku wszystkiego, ale na pewno była jednym z ważnych czynników. Jazda Pavlica to jednak makabra. Podczas ostatniego meczu zastanawiałem się nawet czy on już jeździ we Wrocławiu czy myślami jest jeszcze w Lesznie. Przeciwko swoim byłym kolegom pojechał bardzo słabo.
Troy Batchelor to też wielki problem. Trafił do Grand Prix za pięć dwunasta i nie wiem, czy do końca wiedział, co go czeka. Za nami dopiero dwa turnieje, ale Australijczyk może zapłacić wysoką cenę. Wiem z doświadczenia, że jeśli zawodnik jest w słabej formie i dodatkowo jedzie jeszcze na Grand Prix i tam dostaje kolejny strzał i sygnał, że jest słaby, to wszystko zaczyna się nawarstwiać. Sfera mentalna też jest bardzo ważna. Najlepiej to, co mam na myśli, pokazuje przykład Martina Vaculika, który miał wielkie kłopoty w poprzednim sezonie. Można ciężko pracować, żeby coś poprawić, ale jeśli co dwa tygodnie ktoś jest sprowadzany na ziemię przez światową czołówkę, to może się naprawdę bardzo zniechęcić.
Piotr Baron na razie zachowuje spokój. Tak to wygląda przynajmniej na zewnątrz, choć wiele razy powtarzałem, że to, co obserwujemy, nie zawsze oddaje klimat, jaki panuje "w środku". Czasami dla dobra sprawy lepiej jest jednak pewne rzeczy przemilczeć. Pranie brudów na zewnątrz i wyciąganie niektórych rzeczy poza drużynę może skończyć się źle. Wydaje mi się, że zachowanie wrocławian jest całkiem sensowne. Postępują inaczej i można powiedzieć, że pod tym względem różnią się przykładowo od Unibaksu Toruń. Jestem jednak przekonany, że Piotr Baron podejmuje konkretne działania. Wszyscy wiedzą, że liga jest krótsza i trzeba ciężko pracować, żeby nie stracić sezonu.
Jacek Gajewski