Jarosław Hampel po raz pierwszy w tym sezonie wystartował w SBPC. Można powiedzieć, że był to debiut dla "Małego" w tej imprezie, bo przed rokiem w Toruniu nie pojawił się na torze, a zastępował go Adrian Miedziński. - To specyficzne zawody z punktacją, która premiuje jazdę parę. Niekiedy jednak ciężko w forworze walki pojechać tak, by pomóc koledze z pary. Z Krzysztofem Kasprzakiem pokazaliśmy, że kiedy trzeba się spiąć potrafimy jechać parą, choć na co dzień nie mamy do tego okazji - powiedział dla SportoweFakty.pl po zawodach w Landshut Jarosław Hampel.
[ad=rectangle]
Początek turnieju w Niemczech nie był udany dla Polaków, a w szczególności dla Hampela, który po dwóch słabszych startach został zastąpiony przez Przemysława Pawlickiego. - Po raz pierwszy jechałem na torze w Landshut i nie ukrywam, że ciężko było mi się do niego dopasować. Długo szukałem, ale w końcówce było już w porządku. Nie zmieniałem motocykla, tylko ustawienia. Pod koniec zawodów motocykl był już naprawdę szybki - przyznał Hampel.
Polacy po raz drugi, choć wystąpili z kompletnie przebudowanym składzie niż w Toruniu - zajęli trzecie miejsce. - Początek był trudny, bo były to naprawdę ciężkie zawody, ale później z biegu na bieg jechaliśmy coraz lepiej. Szkoda tego wypadku Krzysztofa Kasprzaka, bo z nim mielibyśmy większe szanse na awans do finału. Od Przemka Pawlickiego, który zastąpił go w barażu nie można było wiele wymagać. Pojechał w momencie, kiedy większość była już spasowana z torem. Ogólnie były to pechowe zawody dla nas - podkreśla nasz rozmówca.
Reprezentacja Polski w klasyfikacji generalnej SBPC zajmuje trzecie miejsce, tracąc już osiem punktów do liderującej Australii i cztery do Danii. Odrobienie tych strat w ostatniej rundzie w Eskilstunie będzie prawie niewykonalne. - Nie wiem, czy pojadę w trzeciej rundzie. Nie rozmawialiśmy jeszcze z trenerem na ten temat. Faktem jest, że wygranie klasyfikacji generalnej będzie bardzo ciężkie, bo straty są już spore - kończy Jarosław Hampel.