Robert Noga: Żużlowe podróże w czasie (116): Taki mecz się zdarzył raz

W dziejach polskiej ligi obowiązywały różne zasady wyłaniania mistrza kraju. Ale tylko raz zdarzyło się, że o tytule decydowało jedno finałowe spotkanie, w dodatku rozegrane na neutralnym torze!

W tym artykule dowiesz się o:

Był rok 1952. Począwszy od poprzedniego sezonu przez kilka kolejnych lat żużlowcy rywalizowali w ramach tak zwanej ligi zrzeszeniowej. We wspomnianym sezonie postanowiono rozgrywki radykalnie skrócić. 10 ekip uczestniczących w lidze rozegrało jedynie cztery rundy, po której odpadały dwie najsłabsze ekipy, a po kolejnej serii spotkań na placu boju pozostały już tylko cztery najlepsze drużyny. Te zmierzyły się już na zasadzie pucharowej w meczach półfinałowych (po jednym spotkaniu), a koniec rozgrywek wieńczyć miał wielki finał - czyli także tylko jeden mecz z udziałem zwycięzców półfinałów. Ten nieco dziwaczny regulamin spowodowany był koniecznością oszczędności. Żelazna kurtyna i trudności dewizowe spowodowały duże trudności sprzętowe, bo przecież polskich motocykli żużlowych jeszcze wtedy nie było. Dlatego też, aby zaoszczędzić na eksploatacji maszyn, postanowiono w sposób dosyć drastyczny ograniczyć ilość rozegranych spotkań.
[ad=rectangle]
W efekcie mistrzowie i wicemistrzowie kraju mieli rozegrać ledwie po siedem ligowych spotkań, a biorąc pod uwagę fakt, że mecz składał się wówczas z zaledwie dziewięciu biegów, zespoły te zaliczyły raptem po sześćdziesiąt trzy biegi w całym sezonie, czyli, według dzisiejszych kryteriów byłyby to ledwie nieco ponad cztery spotkania! Cóż, takie to były czasy. Po czterech seriach z rywalizacji odpadły Kolejarz Rawicz i warszawscy Budowlani, po kolejnej Włókniarz Częstochowa, Ogniwo Łódź, Górnik Rybnik oraz Stal Ostrów. Na placu boju pozostały mające siedzibę we Wrocławiu CWKS i Spójnia oraz Unia Leszno i Gwardia Bydgoszcz. W półfinałach 3 sierpnia spotkały się: w Lesznie tamtejsza Unia ze Spójnią Wrocław, a na Stadionie Olimpijskim we Wrocławiu CWKS podejmował Gwardię. Znacznie ciekawszy był pierwszy półfinał zakończony wygraną Unii 29:23. Dziennikarz tygodnika "Motor", który rozpoczął swój żywot na wydawniczym rynku ledwie kilka miesięcy wcześniej, podkreślił w relacji ze spotkania, że było to drugie zwycięstwo Unii w sezonie w konfrontacji z drużyną, która określił jako rewelację rozgrywek. Najwięcej punktów dla Unii zdobyli Marian Kuśnierek 7 i Stanisław Glapiak 6 (przy jednym defekcie), natomiast najlepszy w szeregach wrocławian był Edward Kupczyński, ówczesny indywidualny mistrz kraju - 8.

Drugi z półfinałów, w którym CWKS pokonał pewnie Gwardię 33:17 oglądało na Stadionie Olimpijskim 50 tysięcy widzów! Emocji jednak, co jednoznacznie sugeruje wynik, za wiele jednak w tym meczu nie było. - O wysokim zwycięstwie CWKS zadecydowało w pierwszym rzędzie bardzo staranne przygotowanie maszyn, które w czasie zawodów potrafiły tym razem nie nawalić ani razu - czytamy w prasowej korespondencji "z epoki". Jan Krakowiak i Witold Kołeczek zdobyli komplety 9 punktów dla gospodarzy, u gości najlepiej punktował zdobywca 5 "oczek" Bolesław Bonin. Wreszcie nadszedł czas na wielki finał. Jego ciekawostką był fakt, że postanowiono rozegrać go na neutralnym gruncie, konkretnie w Rybniku. Biorąc pod uwagę czynnik czysto sportowy była to decyzja o tyle słuszna i sprawiedliwa, że mecz żadna z drużyn nie miała atutu własnego toru, chociaż wtedy jeszcze nie miało to chyba aż tak wielkiego znaczenia jak w późniejszych latach. Tylko że tamten finał rozegrany 10 sierpnia obejrzało 20 tysięcy widzów. Ilu przyszłoby na Stadion Olimpijski we Wrocławiu skoro półfinał zgromadził, jak wspomniałem, tłum 50-tysięczny? Kolejną ciekawostką tamtych zawodów może być fakt, że sędziował je Władysław Pietrzak, już wówczas znany sędzia, działacz, a także dziennikarz specjalizujący się w sporcie żużlowym, jedna z najwybitniejszych osobowości w całej historii polskiego żużla.

Sam finał nieco jednak chyba zawiódł kibiców, bo przewaga Unii była spora, chociaż ciekawych biegów nie brakowało. W I popis jazdy parowej dali Józef Olejniczak i Henryk Woźniak, trzymając w szachu Jana Krakowiaka. W III waleczny Kazimierz Bentke przedarł się w ostatniego miejsca na drugie. Ostatecznie zespół w Wielkopolski wygrał mecz bardzo wyraźnie 35:19. Najlepsi u zwycięzców byli, Stanisław Glapiak - 9 punktów oraz Józef Olejniczak - 8 . U pokonanych Janusz Suchecki 8 punktów. Olejniczak w VII biegu pobił rekord rybnickiego toru. Dziennikarz "Motoru" chwalił drużynę zwycięzców, podkreślając, że obok starszych, doświadczonych zawodników o jej sile w coraz większym stopniu decydowała młodzież. - Oparcie się o młode kadry dało już w Lesznie doskonałe wyniki. Młodzi zawodnicy pokazali, że potrafią nawiązywać równorzędną walkę ze starymi wygami torów żużlowych, że potrafią rozwiązywać ją dobrze taktycznie i zwyciężać. Ligowa wygrana drużyny Unii nie była żadną sensacją, wcześniej bowiem zdobyła trzy kolejne mistrzowskie tytuły, a jak czas pokazał, jej królowanie na krajowych torach miało potrwać jeszcze kolejne dwa sezony tworząc piękną serię, trwającą sześć kolejnych lat.

Ale tylko raz zdarzyło się, aby o tytule decydował jedyny finałowy mecz. Chociaż nie do końca. W ubiegłym roku, jak pamiętamy, stało się w sumie podobnie, chociaż z powodów zgoła innych niż regulaminowe.

Robert Noga

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: