Krzysztof Buczkowski nie drży przed kolejnym wyjazdem. "Od meczu w Toruniu sporo zmieniliśmy"

Krzysztof Buczkowski chciał się zrehabilitować za kompletnie zawalony mecz w Toruniu, gdzie jego drużyna przegrała, a on nie zdobył nawet punktu. Przeciwko Lwom zawodnikowi GA plan się powiódł.

Ekipa triumfowała w stosunku 64:26, a on sam dorzucił do dorobku zespołu osiem punktów z dwoma bonusami, zaliczając tym samym najlepszy swój występ w sezonie 2014. - Nie chcę mówić, że na MotoArenie odpuściłem tamten mecz bez walki, bo naprawdę chciałem pokazać się jak najlepiej potrafię. Moje motocykle były jednak wolne, każdy widział, że jeździłem dwadzieścia-trzydzieści metrów z tyłu. Nie byłem w stanie nawiązać walki. Od tego czasu sporo zmieniliśmy. Pomogły mi też treningi w Tarnowie oraz podczas tej dwutygodniowej przerwy częste jazdy u siebie w domu, w Grudziądzu - wyjaśniał.
[ad=rectangle]
Przeciwnik przybyły do Małopolski w mocno okrojonym składzie, dzięki czemu dobrymi wyścigami "Buczek" ponownie mógł nabrać pewności siebie. - Wiadomo, że rywal nie postawił nam trudnych warunków, ale mimo wszystko ja się dobrze czułem i można z optymizmem patrzeć w przyszłość jeśli chodzi o zawody w Tarnowie. Co będzie na wyjazdach? Zobaczymy. Mam w planach zakup jeszcze jednego silnika, będzie on u mnie prawdopodobnie w środę więc myślę, że będzie jeszcze lepiej - zdradził.

Przerwa ligowa do ostatnich zawodów trwała dwa tygodnie. 28-latek miał czas do pewnych refleksji i przemyśleń. - Te jednostki których używałem w Toruniu na dzień dzisiejszy poszły w odstawkę. Z mechanikami natomiast porobiliśmy korekty i pewne modyfikacje w przełożeniach. Jakoś to na razie gra – dodał były jeździec m.in. Polonii Bydgoszcz - dodał

Krzysztof Buczkowski nie próżnował podczas przerwy ligowej
Krzysztof Buczkowski nie próżnował podczas przerwy ligowej

O to, by gospodarze nie podeszli zbyt rozluźnieni do batalii ze "zdziesiątkowanym" teamem KantorOline Włókniarza zadbał menedżer-motywator Marek Cieślak. - Trener nas uczulał żebyśmy byli skoncentrowani od początku do końca. Przecież każdy chce zwyciężać, nikt nie pojawia się na torze, aby przyjeżdżać ostatni. Rywale też chcieli pokazać fajny speedway i wydaje mi się, że np. Peter Kildemand, czy Mirek Jabłoński stawiali się jak mogli i nie mają się czego wstydzić - oświadczył.

Po szeroko omawianej wpadce z Unibaksem zawodnik Jaskółek jest ostrożny, co do przebiegu następnej rundy ligowej. Lider Enea Ekstraligi udaje się teraz do Leszna. - Już nie chcę nic mówić i obiecywać. Jest niby tydzień wolnego, ale mam zamiar w tym czasie ostro trenować i może jeszcze coś znaleźć, aby ta jazda była jeszcze skuteczniejsza. A do Leszna jako zespół na pewno udamy się po wygraną - zakończył były reprezentant Polski

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: