Duńczyk po raz kolejny udowodnił, że nie potrafi się porozumieć na torze ze swoimi partnerami. Upust swoim emocjom dał w siódmej gonitwie Piotr Pawlicki, któremu pogoń za parą Jaskółek skutecznie wybił z głowy właśnie trzykrotny mistrz świata. Młodzieżowiec Fogo Unii był tak zirytowany wożeniem po płocie przez kolegę z zespołu, że jeszcze na torze dosadnie wygarnął Nickiemu co myśli o jego jeździe. Jak się okazało to był tylko wstęp do tego co działo się w parku maszyn, a co zarejestrowały kamery telewizyjne.
[ad=rectangle]
Tarnowscy kibice również przeżyli chwile grozy kiedy na owalu pojawił się Pedersen. W trzynastej odsłonie rozwścieczony uczestnik cyklu Grand Prix próbował rozdzielić duet Hancock-Kołodziej. W pewnym momencie przy wyjściu z drugiego łuku tak zaatakował i dokleił do bandy wychowanka Jaskółek, że ten tylko dzięki swoim dużym umiejętnościom, dosłownie w ostatniej chwili uciekł spod topora odjeżdżając jeźdźcowi leszczyńskiego klubu. A przecież to właśnie po kolizji z "Powerem" w przedsezonowym sparingu na "Smoku", Kołodziej musiał przez około miesiąc leczyć żebra. W karambolu brał udział także sygnalizujący wysoką dyspozycję junior Mateusz Borowicz, który dopiero niedawno wrócił do rywalizacji. Zdążył jednak już ponownie złapać kontuzję i jego pauza jeszcze potrwa. Na wyczyny jakich dopuszcza się 37-latek z Odense słów nie miał trener przyjezdnych z Tarnowa Marek Cieślak. - Pomińmy milczeniem co ten Nicki robi – uciął krótko.
Wracając do emocji czystko sportowych szkoleniowiec tarnowian jeszcze grubo przed wyjazdem do Leszna szumnie zapowiadał triumf w Wielkopolsce. Wiele osób takim zachowaniem menedżera było zaskoczonych i pukało się w głowę, ale jak się okazało pewność siebie Cieślaka po raz kolejny nie zgubiła. - Spodziewałem się, że wygramy i liczyłem na to. Ale że zwyciężymy w taki sposób, to nie. Myślałem, że to będzie twarda walka i wszystko rozstrzygnie się w biegach nominowanych - zdradził.
Ciekawe było to, że większość udanych akcji była rozgrywana przy krawężniku. Gospodarze sami byli chyba takim obrotem sprawy zaskoczeni, bo zwłaszcza na początku meczu nie pilnowali wewnętrznej części toru, co skrzętnie wykorzystywali jeźdźcy z Małopolski. - Chłopaki mówili, że tor był faktycznie trzymający przy krawężniku, ale zdarzało się, że jechali środkiem, albo trochę się wynosili. Tor był normalny, bardzo dobry do ścigania - mówił szkoleniowiec Grupy Azoty Unii Tarnów i reprezentacji Polski.
[event_poll=25215]
Wspominaliśmy, że tarnowscy żużlowcy mieli sposobność zmierzyć się z podopiecznymi Pawła Jądera i Romana Jankowskiego pod koniec marca w zawodach towarzyskich. Była więc okazja, aby trochę pojeździć przy Strzeleckiej. Na losy niedzielnego rezultatu nie miało to jednak ponoć znaczenia. - To już było dawno, nie można tego w takich kategoriach rozpatrywać. Gospodarze jeżdżą tutaj bardzo często i ile razy chcą. My drugi raz. Nie można więc mówić, że jak raz się przejechaliśmy dwa miesiące temu to miało to jakiś decydujący wpływ - zaznaczał.