Już od pierwszych wyścigów było widać, że podopieczni Piotra Szymki odstają od zawodników SPAR Falubazu. Idealnym dowodem na wyższość zielonogórzan jest fakt, że żółto-biało-zieloni drużynowo przegrali zaledwie jeden bieg. - No tak, to nie jest żadna niespodzianka. Wiadomo, że Falubaz to bardzo mocny zespół, szczególnie na swoim torze. Chyba już podczas podróży do Zielonej Góry przewidywaliśmy taki wynik... - skomentował Renat Gafurow.
[ad=rectangle]
Choć faworytem niedzielnego spotkania w Zielonej Górze byli gospodarze, to mogło się wydawać, że po zaciętym meczu w Gdańsku, Renault Zdunek Wybrzeże postawi aktualnym mistrzom Polski większy opór. - Akurat nie jechałem w tamtym meczu, ale byłem w parku maszyn. W pewnym momencie, gdy zrównaliśmy się punktami, pomyślałem że fajnie byłoby wygrać. Wtedy była nadzieja. W Zielonej Górze było przeciwnie - od samego początku ciągle przegrywaliśmy podwójnie. W trakcie zawodów próbowaliśmy coś zmienić, dopasować się do nawierzchni - dodał Rosjanin.
O ile 31-latek znalazł właściwe ustawienia motocykli na zielonogórski tor, to pozostali zawodnicy gdańskiej ekipy mieli z odczytaniem nawierzchni owalu przy Wrocławskiej 69 dużo większy kłopot. - Akurat mnie udało się coś zmienić, bo najpierw zdobywałem po jednym punkcie, a potem trafiliśmy z przełożeniem i wywalczyłem dwie trójki, wtedy było dużo łatwiej. Dla mnie to najlepszy wynik w Ekstralidze w tym sezonie. Podczas pierwszego meczu z Unibaksem Toruń miałem siedem punktów i bonus, teraz jest dziewięć oczek, więc robię jakieś postępy. Tor mi pasował - był równy, nie było dziur. Nawierzchnia pozwalała na ściganie - zakończył Renat Gafurow.