Drugi półfinał rozegranego na torze w Malilli Grand Prix Szwecji dostarczył wielu emocji i to niekoniecznie pozytywnych. Na ostatnim łuku jadący na czwartym miejscu Nicki Pedersen ostro zaatakował Mateja Zagara. Słoweniec wystrzelił z motocykla niczym z katapulty i uderzył w dmuchaną bandę. Na szczęście żadnemu z żużlowców nic się nie stało. Po chwili wzburzony Zagar podszedł do Pedersena i uderzył go w kask. To był dopiero początek przepychanek. Na zachowanie Słoweńca Duńczyk odpowiedział kopniakiem i odjechał do parku maszyn.
[ad=rectangle]
- Nie mam żadnego komentarza dla takiego ataku. Jestem zadowolony, że nic mi się nie stało. Myślę, że to całkiem normalne, że po takim ostrym ataku, który mógł nieść nawet zagrożenie śmiercią, można nie utrzymać nerwów. Żużel to nie są żarty, a na pewno nie na takim poziomie. Nie rozumiem dlaczego tak bezsensowne i niebezpieczne ataki nie są karane, ale to temat na inną rozmowę - przyznał Słoweniec za pośrednictwem fanpage'a AMTK Ljubljana.
Po powrocie do parkingu ponownie doszło do utarczek pomiędzy Zagarem i Pedersenem. Obaj zawodnicy nie szczędzili sobie niemiłych słów. Na antenie Canal+ Słoweniec ostro wypowiedział się na temat Duńczyka. - Mam dość tego k...a - mówił zdenerwowany Zagar.
Incydenty te nie umknęły uwadze Jury FIM, które postanowiło ukarać Pedersena i Zagara grzywną w wysokości 600 euro za niesportowe zachowanie. Konflikt pomiędzy Słoweńcem i Duńczykiem to nie nowość w cyklu Grand Prix. W 2009 roku doszło do przepychanek, a głównymi aktorami tamtej sytuacji byli Emil Sajfutdinow i Scott Nicholls. Wówczas Rosjanin otrzymał 600 dolarów kary, a Brytyjczyk 500.
Žagar-
W tamtym sezonie i Tai i Holder i wielu innych żużlowców powodowało ciężkie kontuzje u przeciwników i jakoś nikt nie miał do nich o to Czytaj całość