Mateusz Borowicz (Grupa Azoty Unia Tarnów): Na początku zawodów miałem trochę problemów na starcie i musiałem nadrabiać na trasie, ale później już było lepiej. Komplet punktów na pewno cieszy. Wciąż trochę doskwiera mi ból nogi po zerwanym więzadle, ale nie ma co narzekać. Dzisiaj też pomogła mi znajomość lubelskiego toru, bo przecież startowałem tu wiele razy jako gość w ubiegłych latach.
[ad=rectangle]
Marco Gaschka (PGE Marma Rzeszów): Nie oceniam zawodów w swoim wykonaniu za dobrze, miałem ogromne problemy z dopasowaniem się do toru. Kilka punktów zdobyłem, ale nie był to dla mnie dobry wynik. Zawsze mam problem z ustawieniami na lubelską nawierzchnię, podczas meczu ligowego zupełnie nie dałem sobie rady i dziś też się jakoś poplątaliśmy z przełożeniami.
Artur Czaja (KantorOnline Włókniarz Częstochowa): Właściwie były to trochę treningowe dla mnie zawody, o tak zwaną pietruszkę, ale zawsze takie starty są lepsze niż jazda w domu. Jutro czeka nas półfinał par w Rzeszowie i tam też będziemy starali się pokazać z dobrej strony i awansować do finału.
Mateusz Wieczorek (KSM Krosno): Dzisiaj na pewno nie było źle z mojej strony. Ten tor jest mi dobrze znany, bo w 2012 roku tutaj jeździłem. W kilku biegach pogubiłem po oczku, bo prowadząc traciłem pozycję, ale generalnie oceniam zawody bardzo dobrze, fajnie było pościgać się z chłopakami w podobnym wieku. Po zakończeniu zawodów rozmawiałem z prezesem lubelskiego klubu i zostałem zaproszony na piątkowy trening, zobaczymy jak to się dalej potoczy.
Kacper Woryna (ŻKS ROW Rybnik): Miałem dziś trochę pecha, bo w pierwszym biegu na ostatnich metrach zabrakło mi paliwa i wyprzedził mnie Mateusz Borowicz, a w ostatnim jechałem pierwszy, ale kolega się przewrócił i w powtóce już ze startu lepiej wyszedł Artur Czaja. Później gdy atakowałem go na ostatnim łuku z dużą prędkością nabraną wcześniej na szerokiej, wyczuł, że chciałem wejść przy krawężniku i obronił się. Taki już jest sport.