Piotr Paluch (Stal Gorzów): Nie był to łatwy mecz, o czym mówiłem od samego początku. Jeździliśmy dobrze, uzyskaliśmy całkiem fajną przewagę - 10 punktów. To było jednak zbyt mało, żeby myśleć o bonusie. Tradycji stało się zadość. Znów 50:40, ale widowisko przednie. Każdy spełnił swoją rolę, nie ma co psioczyć.
Rafał Dobrucki (SPAR Falubaz Zielona Góra): Spodziewaliśmy się, że nie będzie łatwo, ale myślę, że gdyby nie nasze drobne błędy i upadki to mogło być lepiej. Przy obecności Piotra Protasiewicza mogliśmy tutaj wygrać. Nie było łatwo podejmować decyzji o zmianach tym bardziej, jak się ma połowę zespołu. Do nikogo nie mam pretensji. Każdy pojechał na 100-110 procent. Na tyle było nas stać. W nieszczęśliwy sposób nie zdobyliśmy bonusa. [ad=rectangle]
Piotr Świderski (Stal Gorzów): Ten wynik 50:40 to już chyba tradycja. Trudny mecz, ale nie ma łatwych spotkań w tym roku, tym bardziej derbowych. Trudno zdobywało nam się punkty. Podobnie, jak z Częstochową. Ja słabo zacząłem mecz i później nadrabiałem, ale szału nie było. "Uciekły" trójki. Słaby mecz w moim wykonaniu.
Jacek Frątczak (SPAR Falubaz Zielona Góra): Dwóch chłopaków mamy w szpitalu. Żużel znów pokazał swoje oblicze. Jakieś fatum wisi nad tymi meczami z Gorzowem. Nie chcę oczywiście nikogo obarczać winą, ale zawsze coś tutaj jest nie tak. Najbardziej martwią nas te kontuzje. Zawody były udane do momentu fatalnego upadku Kamila. Do tego w 14. wyścigu upadek Łoktajewa. Najważniejsze jest dla nas, żeby chłopacy jak najszybciej wrócili do zdrowia. Wszyscy pojechali mega zawody.
Linus Sundstroem (Stal Gorzów): To definitywnie nie był dobry występ dla mnie. Źle dobrałem przełożenia na pierwszy bieg.
Krzysztof Kasprzak (Stal Gorzów): Drużyna pojechała dobrze. Jesteśmy zadowoleni. Szkoda, że były takie dziury. Dzięki Bogu, że się uratowałem, bo już chciałem się katapultować. Naszym brylantem jest Zmarzlik. Gorzów ma ten plus, że ma takiego juniora. Pochwała także dla mojej mamy, bo zrobiła na obiad kaczkę i było dobrze.