Chwila słabości Petera Kildemanda. "To nie był po prostu mój dzień"

W pojedynku z Grupą Azoty Unią Tarnów znacznie słabiej w szeregach KantorOnline Viperprint Włókniarza Częstochowa spisał się Peter Kildemand. – To nie był mój dzień – podkreślał Duńczyk.

Peter Kildemand jest jednym z objawień tegorocznego sezonu Enea Ekstraligi. Na Duńczyka niemal w ciemno w każdym spotkaniu mogli w tegorocznych rozgrywkach liczyć włodarze KantorOnline ViperPrint Włókniarza Częstochowa. 24-letniemu zawodnikowi noga podwinęła się jednak w niedzielnym pojedynku z Grupą Azoty Unią Tarnów, w którym wywalczył pięć oczek z bonusem. Kildemand narzekał na warunki panujące na torze. Wpływ na nie miały z pewnością opady deszczu, które z różnym nasileniem towarzyszyły zawodom. - To było bardzo trudne spotkanie. Tarnowianie są bardzo dobrym zespołem. Dysponują znakomitymi zawodnikami na każdej pozycji. Warunki torowe trochę się zmieniły w tym meczu i nie wydaje mi się, by było to dobrym posunięciem. Nadeszły opady deszczu i tor był bardzo trudny. Ciężko było znaleźć odpowiednie ścieżki. Tarnowianie byli po prostu lepszym zespołem - podkreślał "Pająk". - To nie były dla mnie najlepsze zawody. To był mój najgorszy występ od pięciu, czy sześciu spotkań. To nie najgorszy rezultat, ale też nie wystarczający. Po prostu to nie był mój dzień. Wszystko jest w porządku.

Peter Kildemand w spotkaniu z Jaskółkami spisał się nieco słabiej
Peter Kildemand w spotkaniu z Jaskółkami spisał się nieco słabiej

Kildemand zaprzeczył, jakoby doskwierało mu zmęczenie po sobotnim turnieju o Grand Prix Danii w Kopenhadze, gdzie spisał się rewelacyjnie, znajdując się w finale. - Nie czułem aż takiego zmęczenia. Jestem przyzwyczajony do startów dzień po dniu. Po prostu opady deszczu sprawiły, że tor był trudny i nie mogłem osiągnąć takiej prędkości, jaką bym chciał - tłumaczył przyczyny niepowodzeń. - Oczywiście, jestem zadowolony ze swojego występu w Kopenhadze. Jedynie mogę trochę żałować biegu finałowego i czwartej pozycji - puentuje Peter Kildemand.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: