Presja i nadmierne nakręcanie się mi nie służy - rozmowa z Adrianem Miedzińskim

Adrian Miedziński przyznaje, że musi spokojniej podchodzić do zawodów, bo presja mu nie służy. W Gustrow w SEC jechał bardzo dobrze do czasu feralnego upadku w ostatnim wyścigu.

Maciej Kmiecik: Szkoda tego ostatniego wyścigu w pana wykonaniu, bo gdyby udało się dowieźć do mety chociaż jeden punkt, dałoby to udział w barażu, a później kto wie, może nawet w wielkim finale. Co się stało w tej ostatniej serii?

Adrian Miedziński: Zawody ogólnie były dla mnie ciężkie, bo pierwsze pole nie było najlepsze, a jechałem z niego dwukrotnie. Udawało się mimo wszystko jakieś tam punkty dowozić do mety, a ten ostatni bieg po prostu tak się ułożył. Nie miałem za bardzo wyjścia. Start był w miarę równy. Dwóch zawodników jechało po mojej lewej stronie. Na drugim łuku pod Emila Sajfutdinowa wszedł Janusz Kołodziej. Emil poszerzył tor jazdy, a ja próbowałem do końca wyratować się z opresji. Niestety, uderzyłem w bandę i skończyło się upadkiem. Faktycznie szkoda tego wyścigu, bo gdyby mi się udało przemknąć tam po zewnętrznej przed rywalami i wygrałbym ten bieg, od razu znalazłbym się w wielkim finale. A tak nie pojechałem nawet w barażu. Takie jednak jest życie.
[ad=rectangle]
Pana wypadek wyglądał niebezpiecznie. Ze zdrowiem wszystko w porządku?

- Tak, czuję się dobrze. To jest najważniejsze, że ze zdrowiem po tym upadku jest wszystko ok.

Trudno jeździło się na tak specyficznym torze?

-Tor jest krótki, ale na szczęście dosyć szeroki. Można było dzięki temu korzystać z kilku linii jazdy. Start jest na pewno nietypowy, bo znajduje się praktycznie na wyjściu z drugiego łuku. Tor jest specyficzny, ale dla każdego z nas stanowił on jakąś zagadkę. Większość z nas nie ma okazji startować tutaj, więc wszyscy byliśmy w takiej samej sytuacji.

Zdobył pan 9 punktów i choć nie wystąpił pan w barażu nadal znajduje się w ścisłej czołówce cyklu SEC po I rundzie. Z jakim nastawieniem podchodził pan do zawodów w Gustrow?

- Spokojnie miałem zbierać punkty. Tak było przez całe zawody do czasu ostatniego pechowego wyścigu. Ten ostatni bieg nie ułożył się po mojej myśli. Wyszło tak, jak wyszło. Na szczęście nic mi się nie stało w tym upadku i jedziemy kolejne zawody. W Togliatti także będę chciał zbierać punkty. Pierwsza runda w Gustrow pokazała, że nawet, gdy się nie awansuje do wielkiego finału, nie trzeba mieć od razu dużej straty do czołówki. Walczę dalej.

Adrian Miedziński w I rundzie SEC zdobył 9 punktów. Gdyby nie upadek w ostatniej serii, mogło być jeszcze lepiej
Adrian Miedziński w I rundzie SEC zdobył 9 punktów. Gdyby nie upadek w ostatniej serii, mogło być jeszcze lepiej

Swoją dobrą postawą w SEC chce pan zgłosić jeszcze akces trenerowi Markowi Cieślakowi, by pamiętał o panu przy wyborze czwórki na finał Drużynowego Pucharu Świata?

- Myślę, że moja forma jest w miarę ustabilizowana. Najrówniej jeżdżę w Szwecji. Muszę jeszcze wyeliminować pewne wpadki, a wówczas będzie ok.

Niektórzy mówią, że spokój może pomóc "Miedziakowi"?

- Dokładnie tak. Muszę spokojniej podchodzić do zawodów. Nadmierne ciśnienie i presja do niczego dobrego nie prowadzi. Wiadomo, jaka jest u nas sytuacja w Toruniu. Presja jest, ale trzeba trochę zjechać z ciśnieniem na dół. Tylko to jest potrzebne. Reszta, czyli sprzęt i forma jest w porządku.

W kolejną niedzielę pojedziecie zaległy mecz w Gorzowie. Truizmem jest mówienie, że dla każdy mecz jest na wagę być albo nie być w play-off...

- Dla nas każdy mecz jest o życie, praktycznie o 4 punkty. Wszyscy znają naszą sytuację i wiedzą, że musimy wygrywać, bo jednocześnie odbieramy punkty rywalowi, dlatego o 4 punkty. Staram się o tym nie myśleć i jednak spokojniej podchodzić do zawodów. Ta presja i nakręcanie się zdecydowanie mi nie służy, co było widać chociażby w ostatnim meczu w Toruniu. Muszą postarać się ściągnąć z siebie tę presję i wtedy powinno być lepiej.

Jesteśmy na Facebooku. Dołącz do nas!

Źródło artykułu: