Ekipa Betardu Sparty Wrocław nie była faworytem niedzielnego starcia ze SPAR Falubazem Zielona Góra. Przed tym spotkaniem wrocławianie mieli na swoim koncie tylko jedno zwycięstwo ligowe. Równa jazda całego zespołu sprawiła, że podopieczni Piotra Barona mogli się cieszyć z 10-punktowej wygranej. - Wygraliśmy ten mecz. Bardzo potrzebowaliśmy tego zwycięstwa. Każdy zdobywał cenne punkty i mam nadzieję, że jako drużyna będzie w stanie cisnąć tak mocno w dalszej części sezonu. Teraz mamy przerwę w rozgrywkach i wierzę, że druga połowa rozgrywek będzie lepsza - powiedział Tai Woffinden.
[ad=rectangle]
Brytyjczyk niedzielne spotkanie zakończył z 9 punktami i bonusem na koncie. Czy wpływ na jego wynik miał fakt, iż w ostatnich dniach na tor we Wrocławiu wysypano nową nawierzchnię? - Nie miałem problemów z silnikami. Po prostu nie miałem okazji trenować na tym torze po dosypaniu nowej nawierzchni. Na początku zawodów podjąłem pewne, błędne decyzje, jeśli chodzi o ustawienia sprzętu. Jednak to nie były najgorsze zawody w moim wykonaniu. Dziewięć punktów to nie jest zły wynik - dodał aktualny mistrz świata.
Brytyjczyk nie ukrywał jednak, że w niedzielę był zmęczony po występie w Grand Prix Wielkiej Brytanii w Cardiff. - Było ciężko. Zawody w Cardiff skończyłem na podium, więc musiałem wziąć udział w konferencji prasowej, dopiero później mogłem wziąć prysznic. Zapakowałem swoje rzeczy do trzech samochodów, jeden mama odwiozła do domu, drugim ja i Jacek Trojanowski pojechaliśmy prosto do hotelu. Miałem tylko cztery godziny snu, lot do Polski. W poniedziałek mam zawody w Wielkiej Brytanii, we wtorek Szwecja. Jest trudno, ale muszę cisnąć dalej - stwierdził "Woffy".
Woffinden nie wygrał zawodów przed własną publicznością na Millenium Stadium, gdyż w finale musiał uznać wyższość Grega Hancocka. - Nie jestem zawiedziony brakiem zwycięstwa. Zdobyłem w Cardiff najwięcej punktów spośród wszystkich zawodników i nadal jestem liderem mistrzostw, to najważniejsze - podsumował zawodnik Betardu Sparty.