Półtora miesiąca temu na naszych łamach Józef Gramza zapowiadał, że jeśli finał Drużynowego Pucharu Świata w Bydgoszczy obejrzy osiem tysięcy widzów, będzie to sukces. Po fatalnej frekwncji podczas Grand Prix na początku sezonu, obecnie ta liczba kibiców na sobotnim finale byłaby faktycznie zadowalająca. - Nie potrafię w tej chwili powiedzieć, ile biletów jest już sprzedane. Proszę nie zapominać, że mamy jeszcze dwa dni sprzedażowe - powiedział po zakończeniu czwartkowego barażu Andrzej Polkowski.
[ad=rectangle]
Prezes bydgoskiego klubu nie potrafił podać liczby widzów, która obejrzała baraż DPŚ. - Dopiero spływają raporty. Nie jestem w stanie podać dokładnej liczby sprzedanych biletów - wyjaśnił Polkowski. Na oko, więcej niż dwa tysiące widzów na stadionie Polonii podczas barażowej potyczki nie zasiadło.
Organizatorzy, ale także polscy żużlowcy liczą, że w sobotę będzie ich wspierać dużo kibiców. - Wiadomo, że jedziemy u siebie i chcemy zwyciężyć dla naszych kibiców. Liczymy na ich obecność i wsparcie - podkreśla Jarosław Hampel. - Jesteśmy gospodarzem i presja, chociażby z uwagi na naszych kibiców naturalnie się pojawi - dodaje "Mały".
- Finał DPŚ ma zawsze swoją otoczką. Są kibice, sponsorzy, media. Trzeba się pokazać, bo to jedna z najważniejszych imprez w sezonie. Liczymy, że fani będą nas jak zwykle mocno dopingować - wierzy Krzysztof Kasprzak.
- W innym ośrodku pewnie wyprzedałyby się bilety do końca na finał z naszym udziałem. W Bydgoszczy jest obecnie tak jak jest i trudno przyciągnąć na trybuny kibiców - ubolewa Marek Cieślak, który jest optymistą przed finałem i wierzy w swój zespół. - Będzie dobrze - mówił trener naszej reprezentacji, przechadzając się w czwartek po bydgoskim parku maszyn.
Bilety na sobotni finał DPŚ cały czas są w sprzedaży. Polacy liczą na doping jak największej liczby kibiców. Warto wybrać się na stadion, by wspierać biało-czerwonych w walce o siódmy złoty medal Drużynowego Pucharu Świata. Rywalizacja z Danią, Australią i Wielką Brytanią zapowiada się bardzo ciekawie.