A było ich niemało... Jeśli wierzyć bydgoskiemu dziennikarzowi Krzysztofowi Błażejewskiemu, a znam go od lat jako człeka rzetelnego, to pierwsza impreza rangi mistrzostw świata, która zagościła do grodu nad Brdą miała miejsce w 1969 roku. Tak napisał w książce "Żużel po bydgosku". Aż nie chce się wierzyć, że tak późno, Bydgoszcz była przecież znaczącym ośrodkiem polskiego żużla od wielu lat. Jednak począwszy od 1956 roku kiedy to w Polsce po raz pierwszy zorganizowano eliminacje IMŚ przez kolejne kilkanaście sezonów tego typu turnieje organizowano na przemian we Wrocławiu i w Warszawie, potem stolicę zastąpiły Rybnik, czy Rzeszów.
[ad=rectangle]
Tak więc dopiero wspomniany rok 1969 przyniósł bydgoski debiut - był to tzw. półfinał kontynentalny IMŚ. Według dzisiejszych kryteriów byłaby to impreza rangi raczej pośledniej. Polacy wraz z innymi zawodnikami naszej strefy geograficznej zaczynali mistrzowskie zmagania od rund eliminacyjnych, po których następowały dwa półfinały kontynentalne, potem finał kontynentalny, a ostatnim etapem przed finałem światowym był jeszcze finał europejski. Zawody, które odbyły się w Bydgoszczy 8 czerwca 1969 roku były więc dosyć niskim etapem rywalizacji. Ale wtedy budziły ogromne emocje. Tym bardziej, że dzień przed tym turniejem w pierwszym półfinale w Slany awans do finału kontynentalnego wywalczyło aż siedmiu Polaków. Pojawiła się szansa, aby na ten szczebel rywalizacji wprowadzić wszystkich żużlowców polskich, którzy przystąpili tego roku do eliminacji mistrzostw świata, czyli dwunastu.
Udało się, Bydgoszcz w debiucie okazała się więc bardzo szczęśliwa. Awans aż 12 żużlowców z jednego kraju do finału kontynentalnego był wówczas zjawiskiem bez precedensu, nawet Andrzej Martynkin w popularnej książce "Czarny Sport" z początku lat 70-tych poświęcił temu wydarzeniu osobny rozdział zatytułowany "Dwunastką do Ufy". Rok później Bydgoszcz zorganizowała zawody identycznej rangi, tyle, że... bez udziału Polaków (nie licząc jadących jako rezerwa toru Janusza Plewińskiego i Bogdana Krzyżaniaka). Nasi reprezentanci mieli bowiem zapewnione 6 miejsc od razu w finale światowym, który po raz pierwszy rozegrano w Polsce, konkretnie we Wrocławiu. Od tamtej pory mistrzowskie imprezy odbywały się nad Brdą dosyć regularnie, z reguły były to różne szczeble indywidualnych mistrzostw świata, mistrzostw świata par, czy też juniorów. Z cała pewnością wśród nich na wyróżnienie zasługuje - Finał Europejski z 1975 roku.
Był to ostatni szczebel przed Finałem Światowym na Wembley i jak się potem okazało ostatni w historii Finał Europejski, bowiem od kolejnego roku nastąpiła reforma mistrzowskich rozgrywek. - Zainteresowanie turniejem raz jeszcze przeszło najśmielsze oczekiwania. Wielu fanów speedwaya miało kłopoty z nabyciem biletów, mimo iż kosztowały niebywale drogo, bo po 100 złotych.(…) Na wiele dni przed imprezą nabycie biletu było marzeniem ściętej głowy. Wielkie zainteresowanie towarzyszyło już treningowi, na którym zjawiło się… pięć tysięcy osób. 24 sierpnia 1975 roku już na trzy godziny przed zawodami na widowni nie szło wcisnąć przysłowiowej szpilki - pisał w swojej książce Błażejewski. Trudno się dziwić, wielkie ówczesne gwiazdy, takie jak Ole Olsen, Anders Michanek czy Ivan Mauger działały na wyobraźnie, światowej czołówki polscy kibice nie mieli przecież na wyciągnięcie ręki, jak obecnie. W Bydgoszczy zwyciężył Mauger, przed Olsenem i Philem Crumpem - ojcem Jasona. Tak więc Bydgoszcz wyraźnie znaczyła swój ślad w światowym żużlu, ale tak naprawdę imprezy najwyższej rangi pojawiły się tutaj dopiero w latach 90-tycyh minionego wieku.
Pierwszą był finał Drużynowych Mistrzostw Świata w 1995 roku. Sezon wcześniej w Brokstedt biało-czerwoni zdobyli sensacyjnie srebrne medale, więc teraz apetyty kibiców były ostre. Spotkał ich jednak zawód w postaci dopiero szóstego, przedostatniego miejsca. Tomasz Gollob zdobył 12 z 13 punktów uzyskanych przez nasz narodowy team. Wreszcie nadszedł rok 1998 i debiut miasta "Polonii" jako miejsca turnieju serii mistrzostw świata Grand Prix. Premiera miała miejsce 18 września 1998 roku. Tak na łamach „Tygodnika Żużlowego” zapowiadał ją redaktor Adam Jaźwiecki: - Wszystkie drogi prowadzą teraz do Bydgoszczy. Tak. To brzmi banalnie, ale taka jest prawda. To usportowione miasto przeżyje 18 września wielkie święto(…) to duże święto, bo Bydgoszcz zakochana w żużlu jest od dawna (…) Tak sobie myślę, że szkoda, że ten stadion nie jest większy o te dziesięć tysięcy. No cóż, jakoś to trzeba będzie wytrzymać, choć mogą niektóre kordony pęknąć (…) Kto wygra w Bydgoszczy? Nikt nie wątpi, że jest taki jeden zawodnik. Tomasz Gollob - redaktor Jaźwiecki dobrze obstawiał. Tomasz Gollob zwyciężył w swoim mieście, ku olbrzymiej radości 20 tysięcy kibiców.
Ta radość była zwielokrotniona do potęgi 12 lat później, kiedy właśnie w Bydgoszczy Tomasz Gollob odbierał tak długo wyczekiwany przez niego i przez nas wszystkich, ale jakże zasłużony tytuł Indywidualnego Mistrza Świata. Czy teraz kiedy po pewnej przerwie wielkie ściganie wróciło nad Brdę, Bydgoszcz znowu okaże się szczęśliwa? Grand Prix Europy w kwietniu wygrał Krzysztof Kasprzak…
Robert Noga
Mam nadzieję, że Polska dzisiaj zdobędzie swój DWUNASTY Czytaj całość