Mirosław Jabłoński: Kluby płacące na bieżąco można policzyć na palcach jednej ręki Nickiego Pedersena

W trakcie obecnego sezonu kilku zawodników Włókniarza Częstochowa odmówiło jazdy z powodu zaległości finansowych. - Dopóki będę miał na paliwo, to będę przyjeżdżał - przyznał Mirosław Jabłoński.

KantorOnline Viperprint Włókniarz Częstochowa w obecnym sezonie zmaga się z dużymi problemami finansowymi. Z tego powodu startu w meczu w Gorzowie odmówił Grigorij Łaguta, a kilka tygodni temu na antenie nSport Grzegorz Walasek poinformował, że nie będzie więcej startował w barwach klubu z Częstochowy. Obaj zawodnicy obecnie leczą kontuzje, a szanse występów w ekipie Lwów otrzymał Mirosław Jabłoński.
[ad=rectangle]
Częstochowski klub ma również zobowiązania wobec wychowanka Startu, ale Jabłoński nie zamierza rezygnować ze startów w najważniejszych dla Lwów meczów sezonu. - Jedni zarabiają bardzo dużo i odmawiają występu, bo takie mają podejście do sprawy. Ja nieraz jeździłem dla innych klubów i też nie miałem płacone i nigdy nie odmówiłem wyjazdu. Czasami przez głowę coś przejdzie i człowiek jest zdenerwowany, ale jeżeli kocha się to co się robi i pieniędzy starcza na podstawowe rzeczy, to nie będę odmawiał i dopóki będę miał finanse na paliwo, to będę przyjeżdżał - powiedział w najnowszym odcinku magazynu "W Jaskini Lwa" Mirosław Jabłoński.

Młodszy z braci Jabłońskich zauważył, że nie tylko sytuacja KantorOnline Viperprint Włókniarza jest zła. Również inne kluby mają problem z terminowym regulowaniem wypłat za zdobyte przez zawodników punkty. - Tak naprawdę jak się siedzi w całym "bałaganie" pod nazwą żużel, to szczerze powiedziawszy różowo nie jest nigdzie. Na palcach jednej ręki Nickiego Pedersena można by policzyć ile klubów jest wypłacalnych na bieżąco. Żużel poszedł nie w tym kierunku, bo jest grono zawodników, którzy za dużo zarabiają. To nie jest ich wina, bo jeżeli prezesi prześcigają się w tym, żeby płacić im więcej, to kto by nie poszedł do pracy, gdzie chcą mu zapłacić większe pieniądze. Czasami plany budżetowe są zweryfikowane przez wiele czynników. Albo sponsor zaniemógł i nie przelewa środków, albo dotacja jest niższa niż oczekiwano. Cierpimy na tym my i jest to zamknięte koło, bo nie możemy dalej inwestować i wyniki są, jakie są - ocenił Jabłoński.

Mirosław Jabłoński opowiadał również o początkach swojej kariery, relacjach z bratem, a także sytuacji klubu z Częstochowy. Gościem nowego odcinka magazynu "W Jaskini Lwa" będzie Eugeniusz Skupień.

Źródło: facebook.com/wjaskinilwa

{"id":"","title":""}

Komentarze (100)
avatar
Godfather-Darth Vader
20.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ładny frajer z tego Mirasa..... z drugiej strony jaki E-ligowy klub weźmie takiego przeciętniaka.... Medaliki lub Gdańsk. 
avatar
JERONIMO
20.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
W składach powinno być 2-3 najemników z zagranicy a opowiadanie bajek że oni podwyższają poziom sportowy jest kłamstwem.Przed pojawieniem się najemników czyli 20-25 lat temu też mieliśmy bardzo Czytaj całość
avatar
Fan z Tarnowa
20.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Oj chyba czegoś nie wiem, chyba mi coś umknęlo :-( ile palców ma Pedersen? Czy w któreś ręce ma ich za mało? 
-Matall-
20.08.2014
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
"Na palcach jednej ręki Nickiego Pedersena można by policzyć ile klubów jest wypłacalnych na bieżąco." A to Nicki ma mniej czy więcej palców od przeciętnego człowieka? :) 
avatar
sympatyk żu-żla
19.08.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Mirek masz słuszność Polski żużel dobrze by stał ale właśnie prezesi tak nakręcili kominy płacowe że mamy co sezon kolejnego bankruta na tym tracą zawodnicy Fani i cały żużel jako sport .