Po zakończeniu II wojny światowej w Polsce dynamicznie rozwijała się motoryzacja, a wraz z nią żużel. W tych pionierskich czasach wystarczała bieżnia i dowolny motocykl przystosowany do rywalizacji, by uprawiać czarny sport. Jedną z najbardziej niezwykłych postaci tamtego okresu był Tadeusz Kołeczek.
Urodził się on 20 kwietnia 1922 roku w Zgierzu. Jego pasja do motocykli rozpoczęła się w niezwykłych okolicznościach - podczas niemieckiej okupacji. Jako 17-latek, wraz z bratem Witoldem, został przymusowo skierowany do pracy w zakładzie motoryzacyjnym. Przez całą wojnę bracia pracowali jako robotnicy, a w 1945 roku, korzystając z części porzuconych przez Niemców, udało im się złożyć dwa wojskowe motocykle.
Po wojnie, by zarejestrować pojazdy, zapisali się do klubu sportowego. Tak Tadeusz trafił do Ogniwa Łódź, gdzie szybko pokazał swoje umiejętności. Już w pierwszych wyścigach na czarnym torze zostawiał rywali daleko w tyle. W 1948 roku wystąpił w meczu Polska - Czechosłowacja, zdobywając 10 punktów i pomagając drużynie w wygranej 75:73. Łódzcy kibice szybko docenili jego talent i pracowitość.
ZOBACZ WIDEO: Włókniarz może spaść z PGE Ekstraligi. Cieślak zaniepokoił kibiców
"Treningi zabierały wiele czasu. Nigdy jednak nie zapominał o swym zasadniczym obowiązku, o warsztacie pracy. On jeden z pierwszych powziął zobowiązanie dokonania szczegółowego remontu urządzeń gospodarczych, znajdujących się na terenie ogrodu zoologicznego w Łodzi. Ze swego programu normalnych zajęć 24-letni zgierzanin umiał wykroić również kilka godzin dziennie na bezinteresowne remontowanie pługów, bron i maszyn rolniczych, co przyniosło gospodarce państwowej wiele tysięcy złotych oszczędności" - chwalił go "Dziennik Łódzki".
Kariera Kołeczka rozwijała się dynamicznie. W październiku 1950 roku zajął drugie miejsce w finale Indywidualnych Mistrzostw Polski, zdobywając tytuł II wicemistrza. Była to precedensowa decyzja, ponieważ złoty medal pośmiertnie przyznano Alfredowi Smoczykowi, który zginął tragicznie wcześniej tego samego roku. Nikt wtedy nie przypuszczał, że wkrótce polski żużel dotknie kolejna tragedia.
29 grudnia 1950 roku w łódzkim zoo, podczas remontu urządzeń, doszło do wybuchu butli z acetylenem. Tadeusz Kołeczek, który pracował w zoo jako wolontariusz, nie miał szans na przeżycie. Fani sportu w Łodzi pogrążyli się w żałobie, a jego pogrzeb, który odbył się 1 stycznia 1951 roku, zgromadził tłumy.
Podczas pogrzebu podkreślano niezwykłą osobowość Kołeczka: "Odszedł od nas człowiek, który reprezentował barwy sportu polskiego nie tylko w kraju, ale i zagranicą. Tadeusz Kołeczek był tym sportowcem, który potrafił łączyć sport z pracą zawodową, który potrafił w sporcie widzieć nie tylko zadowolenie, ale również potrzebę realizowania ogólnych haseł Planu 6-letniego" - mówiono podczas pogrzebu.
Pośmiertnie przyznano mu tytuł "Zasłużony mistrz sportu", w uzasadnieniu określając go jako jednego z najlepszych żużlowców w Polsce i wzór pracowitości. Wiele lat później, w ramach rewizji wyników, nadano mu tytuł I wicemistrza Polski za finał IMP w 1950 roku.