Sobotni mecz Elite League pomiędzy Eastbourne Eagles a Wolverhampton Wolves okazał się niezwykle pechowy dla Taia Woffindena. Brytyjczyk nabawił się kontuzji, która może przekreślić jego szanse na drugi w karierze tytuł mistrza świata.
[ad=rectangle]
- Jestem poobijany, posiniaczony, po prostu czuję się okropnie. Dłoń i nadgarstek są mocno opuchnięte, ale wiem, że miałem też sporo szczęścia w tym wypadku - powiedział brytyjski żużlowiec w rozmowie z oficjalnym serwisem SGP.
"Woffy" nie ukrywa, że dość dobrze pamięta moment wypadku. - Już od początku wiedziałem, że mam problem. Wystartowałem, wpadłem w koleinę i straciłem panowanie nad motocyklem. Gaz był odkręcony na maksimum, więc wjechałem w bandę z dużą prędkością. To wszystko stało się tak szybko od momentu, kiedy straciłem panowanie nad maszyną, że nie mogłem nic zrobić. Zaliczyłem trzy segmenty bandy i wyglądało to strasznie. Myślałem, że mam złamane wszystkie kości. Ból był przerażający. Ulżyło mi, gdy w trakcie prześwietlenia wyszło, że mam tylko złamaną rękę - stwierdził zawodnik, który w polskiej lidze reprezentuje Betard Spartę Wrocław.
Tymczasem w przyszłą sobotę w Gorzowie rozegrany zostanie kolejny turniej Grand Prix. Absencja w tych zawodach będzie oznaczać dla Woffindena koniec szans w walce o tytuł mistrzowski. - Teraz potrzebuję odpoczynku, nie mogę poruszać lewą ręką. W poniedziałek czeka mnie wizyta u chirurga, który wcześniej wykonał świetną robotę z moim obojczykiem i kością łódeczkowatą. W zeszłym roku pokonałem barierę bólu, żeby zdobyć tytuł i zamierzam to powtórzyć. Tym razem kontuzja jest jednak poważniejsza. Chcę wystartować w Gorzowie, ale dojdzie do tego tylko w sytuacji, gdy będę sprawny na minimum 70 procent. Nie chcę być niebezpieczeństwem dla innych i siebie w tych zawodach. Równocześnie chciałbym podziękować wszystkim za pamięć i życzenia powrotu do zdrowia, jakie dostałem w ostatnich godzinach - podsumował "Woffy".