Oprócz punktu za remis, gorzowianie opuścili też Leszno z bonusem. Stal spadła co prawda na trzecią lokatę, ale niemal na pewno zakończy rundę zasadniczą w roli wicelidera. W ostatniej kolejce zmierzy się bowiem na własnym torze z Betard Spartą Wrocław, natomiast SPAR Falubaz wybierze się do Tarnowa. Zajęcie wyższego miejsca niż zielonogórzanie da Stali handicap w postaci rewanżowego meczu w półfinale na własnym torze.
[ad=rectangle]
- Dzięki remisowi Unia awansowała do play-offów, czego można jej pogratulować. My także nie możemy jednak narzekać, bo wracamy do Gorzowa z dwoma dużymi punktami. Byliśmy blisko wygranej, ale biorąc pod uwagę to, że przegrywaliśmy już ośmioma-dziesięcioma punktami, nie możemy być rozczarowani - ocenił
Piotr Paluch.
Szkoleniowiec przyjezdnych nie ukrywał, że nie był zachwycony postawą wszystkich zawodników swojego zespołu. Zgodził się tym samym z opinią prezesa Ireneusza Macieja Zmory, który narzekał na postawę drugiej linii. - Martwić może Sundstroem i Zagar. Matej nie pojechał niestety na poziomie, do jakiego nas przyzwyczaił. Krzysiek Kasprzak też nie zaliczył dobrego początku zawodów. Ciągnęliśmy ten wynik głównie dzięki Iversenowi i Zmarzlikowi. Stosowane przez nas rezerwy taktyczne pozwoliły nam nadgonić Unię, co w końcowym rozrachunku dało remis - stwierdził.
Gorzowianie, podobnie jak leszczynianie, mogą już spokojnie wybiegać myślami do rywalizacji w play-offach. - Samym awansem się jednak nie zadowolimy. Mecz w Lesznie pokazał, że musimy popracować jeszcze nad wieloma rzeczami. Zawodnicy, którzy nie zdobyli zbyt wielu punktów, pewne sprawy sprzętowe będą musieli dopracować - podsumował Paluch.