Nicki Pedersen zanotował groźny upadek podczas Indywidualnych Międzynarodowych Mistrzostw Ekstraligi w Tarnowie. Konsekwencją tego było zwichnięcie barku. Duńczyk jednak nie chciał odpuścić startu w GP Polski w Gorzowie. - Robiliśmy co w naszej mocy. Czuję się dobrze, testy medyczne przeszedłem pozytywnie - mówił po piątkowym treningu.
[ad=rectangle]
Trzykrotny mistrz świata był poddany specjalnej terapii, w której mięśnie Duńczyka wzmacniane są za pomocą impulsów elektrycznych. - Czuję się dobrze, ale na pewno nie jestem w stu procentach przygotowany, brakuje trochę siły w moim ramieniu. Do tego ból w palcach powoduje, że nie mam stuprocentowej mocy. Poza tym na torze dochodzą dodatkowe wibracje, więc moje uczucie może się zmienić - komentował "Power".
Na piątkowym treningu na stadionie im. Edwarda Jancarza nie było jednak widać problemów zdrowotnych u Pedersena. - Na treningu czułem się w porządku. Silniki pracowały dobrze. Muszę jednak nieco popracować nad startami i znaleźć odpowiednie linie i myślę, że będzie pozytywnie - ocenił.
Duńczyk przyznaje, że cieszy się z szybkiego powrotu do jazdy. - Przede wszystkim bardzo ważne dla mnie było to, aby wrócić do treningu. Wiadomo, że treningi to zupełnie coś innego niż ściganie, które będzie w sobotę. Potrzebuję przejechać kolejne okrążenia, aby czuć się coraz lepiej - stwierdził Nicki Pedersen.
Trzeci zawodnik w klasyfikacji generalnej wie, że nie może sobie pozwolić na odpuszczenie zawodów. - Muszę przede wszystkim patrzeć na siebie i zdobywać punkty. Za mną blisko są Iversen i Kasprzak, ale ważne, żebym ja punktował. Nie będę się oglądał na rywali i będę walczył o swoje - przyznał Duńczyk. - Teraz jednak chcę wrócić do hotelu i odpocząć. Potrzebuję trochę snu, aby podczas sobotnich zawodów być skupionym i dobrze przygotowanym do walki o punkty - zakończył "Power".