Mateusz Makuch: W niedzielę zdobył pan 8 punktów i bonus. Poza tym ostatnim startem chyba może być pan zadowolony ze swojego występu.
Damian Baliński: Mój występ był dobry, ale rzeczywiście szkoda ostatniego wyścigu. Gdzieś między mnie a Piotrka (Pawlickiego - dop. red.) wkradło się drobne nieporozumienie. W efekcie z drugiej pozycji spadłem na czwarte. Poza tym biegiem reszta wyglądała przyzwoicie, tym bardziej, że spodziewałem się trudnego spotkania. Moja forma do niedzieli pozostawiała wiele do życzenia.
W końcu nastąpiło przełamanie, odnalazł pan to, czego poszukiwał?
- Cały czas szukałem żeby to trochę lepiej wyglądało. W niedzielę było dobrze, aczkolwiek nie twierdzę, że był to przełom. Jest to krok w dobrym kierunku, ale na pewno muszę być ostrożny w tym co robię i cały czas skupiać się na tym, aby nie pogorszyć swoich wyników. Ogólnie mogę być zadowolony, bo zawsze lepiej osiągnąć taki rezultat niż gorszy. Generalnie nie jest źle, ale, tak jak wspomniałem, muszę być czujny w tym wszystkim i dalej pracować nad tym żeby było "ok".
[ad=rectangle]
Przed meczem można było odnieść wrażenie, że byliście skazani na zwycięstwo, bo odkąd przejął was Adam Skórnicki to idziecie jak burza.
- Szczerze mówiąc jechaliśmy dość mocno osłabieni, bo nie było Przemka Pawlickiego i Nickiego Pedersena. Częstochowianie co prawda też jechali bez Grigorija Łaguty, ale startowali jednak na swoim domowym torze i nastawiałem się na bardzo trudne spotkanie. Był to mecz zacięty, ale…
Wynik tego nie pokazuje.
- Dokładnie. Rezultat nie obrazuje tego, co się działo. Generalnie jestem miło zaskoczony, że udało nam się odnieść wysokie zwycięstwo. To chyba potwierdza, że odkąd "Skóra" przejął stery wszystko idzie dobrze. Faktycznie mkniemy jak burza i mam nadzieję, że potwierdzi się to w fazie play-off. Liczę, że tam również będziemy tak groźnym zespołem, jak obecnie.
Wspomniał pan o dwóch kontuzjowanych zawodnikach, czyli Przemysławie Pawlickim i Nickim Pedersenie. Wrócą oni do składu Unii najpewniej już na play-offy, a to oznacza, że któryś z seniorów zostanie posadzony na ławkę. Dotychczas rozstrzygało się to między panem a Mikkelem Michelsenem. W niedzielę ten korespondencyjny pojedynek z Duńczykiem wygrał pan zdecydowanie.
- Ja tak na to nie patrzę. Tutaj ta sprawa nie jest w żaden sposób przesądzona. Niedzielny wynik akurat wypadł tak, ale myślę, że tak czy inaczej na ostateczne rozstrzygnięcia będziemy musieli poczekać, bo na pewno "Skóra" wszystko przeanalizuje. Oczywiście ja mogę być zadowolony z tego, że udało mi się dobrze pojechać, ale nie uważam, by był to wyznacznik tego kto wyleci ze składu, a kto nie. Na pewno Adam będzie miał duży orzech do zgryzienia kogo ostatecznie wystawić na te decydujące boje. Moim zadaniem jest to żeby w spokoju przygotowywać się do kolejnego przedmeczowego treningu. Muszę robić swoje i tylko na tym się koncentrować. Decyzję kierownictwa będzie musiał uszanować każdy z nas. Ważne żeby zespół dobrze jechał. Dla mnie najważniejszy jest wynik drużyny.
Mówi pan, że dobro zespołu jest najważniejsze. Przyznam szczerze, że oglądając wasz mecz ze Stalą Gorzów, kiedy to również jechaliście osłabieni, było widać w was wielkie zaangażowanie i wzajemną pomoc, prawdziwy team spirit. Nawiązując do pierwszej rundy play-off, gdzie zmierzycie się z tarnowską Unią, która ostatnio mocno przetrzebiona zremisowała z mistrzem Polski, myśli pan, że będąc na takiej fali wznoszącej jesteście w stanie zatrzymać tarnowski walec?
- Trudno powiedzieć. To, co oglądamy, wskazuje na to, że Unia Tarnów jest naprawdę mocną drużyną. Mimo osłabień zremisowali z bardzo silnym rywalem, jakim jest Falubaz Zielona Góra. Wiem jedno. Musimy dalej ciężko pracować i skupiać się na tym, co do tej pory udało nam się wypracować. Atmosfera w zespole na pewno jest ważna, bo wtedy można osiągnąć bardzo dobry rezultat. To się potwierdza. Skóra zapanował nad tym wszystkim…
Właśnie, co on takiego zrobił, bo w pewnym momencie wydawało się, że jesteście totalnie rozsypani. Od kiedy się pojawił, oglądamy zupełnie inne oblicze Fogo Unii Leszno. Nastąpiła zmiana o 180 stopni.
- Czasami tak jest. Generalnie jest kilka rzeczy, które w jakiś sposób się zmieniły. Nie chciałbym w tej chwili mówić, co się wydarzyło, ale doszło parę elementów i czegoś, co jakby zmieniło oblicze tego zespołu i troszeczkę atmosfera wokół tego, co się działo. Co to dokładnie było, na razie niech pozostanie naszą tajemnicą. Ogólnie fajnie, że to wszystko się układa i mam nadzieję, że dalej będzie to dobrze funkcjonowało.