Marek Cieślak zagrał na nosie Dobruckiemu. "Biegi nominowane były planowane już od dziesiątego wyścigu"

Marek Cieślak znów udowodnił, że pod względem manewrów taktycznych nie może się z nim równać żaden polski trener. Dwa ostatnie wyścigi ze SPAR Falubazem miał rozpisane na długo przed ich rozpoczęciem.

Kamil Hynek
Kamil Hynek
Plan powiódł się niemal w stu procentach i dzięki dwóm liderom w postaci Janusza Kołodzieja oraz Artioma Łaguty Grupa Azoty Unia Tarnów mogła cieszyć się z remisu, który dla większości w obliczu braku kontuzjowanych: Grega Hancocka, Martina Vaculika i Krzysztofa Buczkowskiego był jak zwycięstwo. Wymieniony wyżej duet na czterdzieści pięć punktów zespołu przywiózł do mety aż trzydzieści jeden. Resztę dorzucili juniorzy, których w składzie Jaskółek było aż pięciu. - Biegi nominowane były planowane już od dziesiątego biegu (śmiech). Musieliśmy te punkty stracić w trzynastym, żeby było sześć "do tyłu", bo tak po prawdzie to nie miałem nawet kogo wystawić do czternastej gonitwy. Pojechałby Borowicz z Dąbrowskim i to by było wszystko w temacie - zaznaczył w swoim stylu szkoleniowiec gospodarzy, który wykiwał tym zagraniem Rafała Dobruckiego i w dalszej kolejności mógł wprowadzić podwójną rezerwę taktyczną, a co za tym idzie wystawić swoją najlepszą parę dwa razy. To poskutkowało odrobieniem strat.
- Ten wynik zawdzięczamy więc w głównej mierze Artiomowi i Januszowi. Jak mógł pomagał Kacper Gomólski, ale reszta chłopaków też jakieś punkciki dorzuciła. Kto postawiłby u bukmachera, że tak to się skończy wybrałby pewnie kupę kasy. Summa summarum odjechaliśmy najbardziej emocjonujący mecz w tym sezonie na własnym obiekcie - dodał.

A mogło być jeszcze lepiej. Ostatnią odsłonę duet tarnowian prowadził podwójnie, lecz na drugim wirażu w Kołodzieja wjechał Piotr Protasiewicz. Wychowanek biało-niebieskich utrzymał się co prawda na motocyklu, ale wylądował na końcu stawki. Po minięciu mety przez wszystkich uczestników gonitwy sędzia Marek Wojaczek nie patyczkował się z najbardziej doświadczonym jeźdźcem przyjezdnych i momentalnie go wykluczył. Oznaczało to przyznanie punktu Jaśkowi, co stadion przyjechał euforycznie. Nieco inny pogląd na tę sytuację miał Cieślak. - Arbiter powinien ten wyścig przerwać wcześniej. I nawet się zastanawiał czy tak nie zrobić. Bo jak widział, że jest faul, a przewinienie było konkretne ponieważ zawodnik stracił dwie pozycje, to reakcja musi być natychmiastowa. No ale nie ma już do czego wracać. Powiedziałem tylko chłopakom przed zawodami, że nie chodzi o to, aby za wszelką cenę zwyciężyć tylko sobie fajnie pojeździć i powalczyć, dać radość naszym kibicom. To się udało - stwierdził.

Wiele mówiło się także o tym, że menedżer w meczu, który nie miał dla jego ekipy wielkiego znaczenia spróbuje pokombinować tak średnimi na koniec rundy zasadniczej, aby Kołodziej i Łaguta nie zdołali wyprzedzić Grega Hancocka, za którego w razie niedyspozycji w decydującej fazie rozgrywek 2014 można by zastosować przepis o zastępstwie zawodnika. Jak się okazało wszystkie wyliczanki, to była tylko zabawa mediów, bo już od pierwszego starcia półfinałowego w Lesznie "Narodowy" będzie miał prawdopodobnie do dyspozycji całą kadrę, na czele z leczącymi ostatnio różnego rodzaju dolegliwości zawodnikami. - Kalkulatora nie używałem, a wszystkie kalkulacje od początku nie miały sensu. Prosty przykład. Jeżeli Hancockowi robią specjalny uchwyt na kierownicę, żeby mu się ją wygodniej trzymało, to Amerykanin do tego Vojens na Grand Prix pojedzie. I ja tego zastępstwa zawodnika nie potrzebuje. A nawet jeśli Greg zadzwoni po turnieju w sobotę wieczorem, że nie da rady przyjechać do Leszna, to ja i tak żadnej "zet zetki" bym nie robił. Ale według mnie wzmocni zespół w pierwszym spotkaniu play off. Jeśli zaś chodzi o Martina, to już w dniu meczu, w sobotę powiedział mi, że wszystko robi w domu tak jakby żadnego urazu nie miał. W tygodniu będzie uczęszczał na rehabilitację do Tarnowa i powinno być w porządku. Z "Buczkiem" sprawa jest o tyle prosta, że już od środy zaczyna trenować - wyjaśnił.

Nie zmienia to jednak faktu, że szkoleniowiec brązowych medalistów DMP miał ostatnio niemały ból głowy. Zwłaszcza, że prawie do ostatniej kolejki sezonu regularnego szło idealnie. - Pewnie, że wszystkie te sprawy mnie martwią, jak mam się nie troskać? Człowiek nawet niekiedy coś myślami ściąga. Gdzieś tam w duchu dopowiadałem sobie "za dobrze nam cały czas idzie". No i się stało, a potem tylko mówiłem: "pięknie, następny"- zakończył.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Czy Marek Cieślak zrobił słusznie nie kalkulując w kontekście zastępstwa zawodnika na fazę play off?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×