Artiom Łaguta z myślą o play offach przygotował specjalny silnik. "To rosyjska rakieta"

Artiom Łaguta wespół z Januszem Kołodziejem stworzył różnicę w szeregach Jaskółek, które występując bez trzech podstawowych jeźdźców w sobotę potrafiły zremisować ze SPAR Falubazem Zielona Góra.

"Tiomka" otarł się o duży komplet punktów, ale tego osiągnięcia pozbawił go Piotr Protasiewicz. W dziesiątej gonitwie Rosjanin na pierwszym łuku nie upilnował rozpędzającego się po szerokiej części toru lidera Myszek Miki. 24-latek zdradził, co takiego miał jego motocykl, że w większości biegów był dla rywali nieuchwytny i zwyciężał z olbrzymią przewagą. - Jechałem na nowym silniku. Muszę powiedzieć, że to jest rosyjska rakieta. Poprosiłem po meczu w Gorzowie, żeby zrobiono mi silnik jakiego jeszcze nie mam. Tak na spróbowanie. Testowałem go w Gdańsku. Przeszedł tam swoisty chrzest bojowy, bo owal był ciężki z mnóstwem kolein po opadach deszczu. Byłem z niego zadowolony. Odstawiłem go aż do treningu przed sobotnim pojedynkiem. Spisywał się elegancko zarówno spod taśmy jak i w trasie. Potem wziąłem z ciekawości jednostkę, którą zazwyczaj używałem od początku sezonu. Różnica była kolosalna. Na tym nowym silniku to już jest chyba ten Artiom Łaguta z 2013 roku - stwierdził.
[ad=rectangle]
Tak korzystny wynik końcowy to zasługa dwójki zawodników Jaskółek. Ekipa z Małopolski wsparta aż pięcioma młodzieżowcami zaskoczyła swoją ambitną walką wielu ekspertów, dziennikarzy, kibiców oraz jak się okazuje niektórych zawodników. W tym ostatnim gronie był również młodszy z klanu Łagutów. - Myślałem, że będzie 50:40 na naszą niekorzyść. Ale żona powiedziała mi rano, że wygramy. Nie do końca się to sprawdziło, był remis więc spotkaliśmy się w połowie drogi (śmiech).Trener przekazał nam tylko: jedźcie, bawcie się, a co będzie to będzie. Wy nic nie musicie - zaznaczył.

Przed tarnowianami pierwsza batalia półfinałowa potyczka. W niedzielę Grupa Azoty zmierzy się na stadionie im. Alfreda Smoczyka w Lesznie z tamtejszą Fogo Unią. Artiom ma o czym myśleć przed nadchodzącymi zawodami. W rundzie zasadniczej uzbierał zaledwie trzy punkty. Wygrał pierwszy bieg, potem było już tylko gorzej, aż w końcu był zastępowany przez kolegów. - O ostatnim spotkaniu w Lesznie zapominam, cieszę się, że mam tak dobrą, nową jednostkę napędową. Myślę, że tam też będzie się dobrze sprawować. Usatysfakcjonuje mnie rezultat w okolicach dziesięciu oczek - zapowiedział odważnie.

Słabsza dyspozycja Łaguty nie odbiła się na wyniku osiągniętym przez zespół ponieważ braki punktowe uzupełnili koledzy. Dlatego teraz, kiedy świeżo po kontuzjach do rywalizacji powrócą prawdopodobnie Greg Hancock, Martin Vaculik i Krzysztof Buczkowski forma byłego stałego uczestnika cyklu Grand Prix może okazać się kluczowa dla losów dwumeczu. - Jak wszyscy wrócą będzie wspaniale. Jestem o tym przekonany. W Lesznie pewnie jeszcze przegramy, ale minimalnie i wszystko odrobimy u siebie. Widać, że zespole leszczyńskim zaczęło się dziać coś pozytywnego. Wszyscy zaczynają coraz lepiej się prezentować - oznajmił z rozbrajającą szczerością.

Źródło artykułu: