Matej Zagar otworzy w sobotę Janowskiemu bramy raju? "Nadarzyła się okazja na awans do GP więc czekam"

Jeśli nie wydarzy się jakiś kataklizm w przyszłorocznym GP wystąpi co najmniej dwóch Polaków. Oprócz pewnego już Krzysztofa Kasprzaka blisko startu w zmaganiach o IMŚ w 2015 roku jest Maciej Janowski.

W tym artykule dowiesz się o:

"Magic" podczas sobotniego Grand Prix Challenge we włoskim Lonigo zajął czwarte miejsce i w tym momencie jest pewnym, pierwszym rezerwowym na kolejny sezon zmagań o koronę czempiona globu. Bezpośredni awans do elitarnego grona uzyskiwało tylko podium, a na nim znaleźli się Matej Zagar, Jason Doyle i Chris Harris. Słoweniec jest już jednak bardzo blisko zapewnienia sobie pozostania w cyklu poprzez miejsce w pierwszej ósemce w tegorocznej odsłonie. Na razie zawodnik Stali Gorzów jest piąty, ale zajmujący lokatę tuż za nim kontuzjowany Niels Kristian Iversen nie powiększy już swojego dorobku. A jeżeli dodamy do tego fakt, że forma Zagara jest ostatnio całkiem dobra, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że reprezentant Polski swój awans do GP 2015 może zacząć świętować już po sobotnim turnieju w Sztokholmie, który jest przedostatni w kalendarzu na ten sezon.
[ad=rectangle]
Sam zainteresowany podchodzi jeszcze do tego wszystkiego z dużym dystansem, ale nie kryje, że na chwilę stał się fanem Zagara i będzie trzymał za niego kciuki. To również duże wyzwanie pod względem logistyki, czy znalezienia kolejnych sponsorów. Wszyscy doskonale pamiętają bowiem jak boleśnie na własnej skórze odczuł starty w GP i ciągłe życie w podróży jego były kolega z Tarnowa Martin Vaculik. Z wieloma nowymi aspektami Słowak sobie nie poradził, ale za Janowskim stoi na pewno to, że od lat jeździ w słynących z częstotliwości spotkań Wyspach Brytyjskich. Lotniska stały się więc poniekąd jego drugim domem.  - Tak naprawdę to jeszcze nie jestem w Grand Prix. Przyjdzie zima, to będziemy myśleć nad budowaniem zaplecza, logistyki i zabezpieczenia się pod kątem finansów. Na razie nie zaprzątam sobie tym głowy - tonuje nieco nastroje Maciej.

Z większością zagadnień zgadza się jego były trener klubowy z Wrocławia oraz Tarnowa. Marek Cieślak zna go jak mało kto. To przy nim "Magic" dorastał jako zawodnik i wiele "Narodowemu" zawdzięcza. - Czas tak naprawdę pokaże czy jest gotowy. On wiele już sukcesów na swoim koncie ma. Wiele przeżył. Zależy jak do tego podejdzie. To spore przedsięwzięcie. Zarówno logistycznie jak i pod względem wysiłku. Tam są treningi już w piątek, w sobotę zawody, a w niedzielę już liga. Ciągła podróż - twierdzi szkoleniowiec.

Cieślak wie co mówi wszak w zeszłym roku musiał odbyć wiele pouczających rozmów ze wspomnianym już Martinem Vaculikiem, który to debiutował w 2013 roku jako stały uczestnik GP, "napalił" się na duże wyniki w cyklu i tak szybko jak w nim się pojawił, tak błyskawicznie wyleciał z hukiem. Co by nie mówić Janowski jest ulepiony z trochę innej gliny i być może pewne porównania nie są na miejscu. Przykład Słowaka może jednak zadziałać jako swego rodzaju przestroga.

"Magic" przeszedł bardzo płynnie z wieku młodzieżowca do grona seniorów. Nie pogubił się jak wielu z jego niemniej już dawno zapomnianych kolegów. W żużlu juniorskim zdobył wszystko od areny krajowej po międzynarodową. Teraz w wieku zaledwie dwudziestu trzech lat z podniesioną przyłbicą może stanąć w szranki z wielkimi tego żużlowego świata. Chrzest bojowy wśród najlepszych już przeszedł. Egzamin zdał celująco, zdobywając w sezonie 2013 drużynowy puchar świata. - Nie patrzę na wiek. Korzystam z tego co udaje mi się zrobić. Ciężko się dostać do tego cyklu i to nie jest tak, że wybieram sobie rok, w którym tam się znajdę. Nadarzyła się okazja, być może niepowtarzalna, dlatego czekam, bo to będzie dla mnie na pewno coś fajnego -mówi.

Wielu zawodników po awansie do Grand Prix rezygnuje z jazdy Elite League. Jeździec Betardu Sparty Wrocław i Poole Pirates nie wie jeszcze czy zdecyduje się na taki krok. - Świeży temat. Z tego co gdzieś zasłyszałem mają być zmiany w lidze angielskiej. Być może zostanie trochę skrócona. Zobaczymy - zdradza.

Jeśli reprezentant Polski myśli o skutecznej jeździe w cyrku zarządzanym przez IMG musi pokazywać równą i wysoką dyspozycję. Z tym w tym roku było różnie. Nie był to jednak kryzys formy porównywalny z tym jaki dopadł np. Jarosława Hampela, a po prostu problemy z motocyklami jakie nawarstwiły się w jednym momencie. - Wydaje się, że środek tego sezonu był taki a nie inny z powodów sprzętowych. Dopadły mnie jakieś kłopoty. Straciłem trzy najlepsze silniki, których używałem od początku rozgrywek. Wszystko potem efektem domina posypało się. Trudno później na nowo regulować motocykle, które zasuwały, a po drodze się rozpadły. Odbudowanie tego parku maszyn zajęło chwilę czasu, ale końcówka pokazała, że całkiem źle to nie wyglądało - stwierdził.

Źródło artykułu: