Witold Skrzydlewski na naszych łamach w niedzielę zapowiedział, że jego zespół nie przystąpi do ewentualnych baraży. A co się stanie, jeśli Orzeł Łódź wygra finałową batalię z PGE Marmą Rzeszów? - Nie pojedziemy w Enea Ekstralidze, bo nie otrzymamy licencji - mówi bez ogródek Skrzydlewski.
Największym problemem dla łódzkiego klubu będzie kwestia infrastruktury. - Przecież nie ma sensu jeździć na innym, wynajmowanym obiekcie. Nie przesadzajmy. Lepiej finanse przeznaczyć na drużynę, która w przyszłym roku będzie znów robiła jakieś niespodzianki niż się zadłużyć i później robić wielki płacz - dodaje Witold Skrzydlewski.
[ad=rectangle]
Orzeł Łódź po pierwszym meczu finałowym ma 6 punktów przewagi nad PGE Marmą Rzeszów, ale nie jest faworytem do awansu. - My nawet nie mamy możliwości pojechania w Enea Ekstralidze. My jeździmy dla kibiców. Za moich czasów nigdy nie było w Łodzi takiej frekwencji jak na finale z Rzeszowem. Cała ta oprawa zawodów, motocykliści, familijny klimat - to jest wizytówka żużla w Łodzi. Chcemy znów zrobić modę na żużel w tym mieście. Żeby ludzie zaczęli przychodzić na żużel, żeby wiedzieli, że to jest - w sensie kibicowania na trybunach - bezpieczny sport - wyjaśnia nasz rozmówca.
Witold Skrzydlewski podkreśla, że nie chodzi mu o awans do Enea Ekstraligi bez odpowiedniego zaplecza. Na wszystko ma przyjść odpowiedni czas. - Co z tego, że my sprężymy się i awansujemy, a nie będziemy mieli budżetu? Będziemy wtedy wszystkie mecze przegrywać. I tak jak teraz kibice skandują moje nazwisko, tak w przypadku porażek będą krzyczeć, że Witold Skrzydlewski ma.... Łaska kibica na pstrym koniu jeździ. Przygotujmy najpierw wszystko jak należy na Ekstraligę. Dom budujmy od fundamentu, a nie od pierwszego piętra - kończy Skrzydlewski.