Na deklaracje jest za wcześnie - rozmowa z Jasonem Doylem - zawodnikiem Orła Łódź

Przed Jasonem Doylem i jego Orłem Łódź decydujący mecz finałowy w Nice PLŻ. Mimo że sezon jeszcze trwa, pozyskaniem Australijczyka na kolejny rok zainteresowanych jest kilka klubów z Ekstraligi.

Mateusz Kędzierski: Byłeś czołową postacią swojej drużyny w finałowym starciu z PGE Marmą Rzeszów (Jason Doyle zdobył 13 punktów). Jakie są twoje odczucia po tym niezwykle wyrównanym meczu (48:42 dla Orła Łódź).

Jason Doyle: Za nami bardzo ciężki pojedynek. Zdawaliśmy sobie sprawę, że to będzie zacięte spotkanie i goście zrobią wszystko, by nas pokonać. Wierzyliśmy jednak, że uda nam się uzbierać trochę więcej punktów. Podczas tego spotkania tor był troszeczkę inny niż zazwyczaj, ale tak czy siak musieliśmy na nim jechać.

Goście dość dobrze wychodzili spod taśmy, ale ty nie odpuszczałeś, goniłeś ich i z powodzeniem wyprzedzałeś.

- Ciężko było wyprzedzać na tym wymagającym torze. Próbowałem mijać rywali zarówno po wewnętrznej, jak i przy płocie, ale nie było to łatwe zadanie. To jest jednak finał i starałem się jak mogłem, by tego dokonać.
[ad=rectangle]
Twoja efektowna jazda mogła się podobać tej 7-tysięcznej publiczności.

- Mam nadzieję, że cieszyliśmy kibiców naszą jazdą przez cały sezon. Nie wywalczyliśmy przecież awansu do finału dzięki tylko kilku wygranym meczom. Ciężko pracowaliśmy na ten sukces od samego początku. Walczyliśmy jak tylko mogliśmy i mieliśmy za zadanie zdobywać jak najwięcej punktów. Na początku sezonu udział w finale rozgrywek brałbym w ciemno. Jeśli nie uda nam się pokonać Rzeszowa w finałowym dwumeczu, to myślę, że kibice i tak będą z nas bardzo zadowoleni.

Rzeszowianie na swoim torze są piekielnie mocni i ciężko będzie twojej drużynie utrzymać 6-punktową przewagę.

- W żużlu wszystko jest możliwe. W naszej drużynie jeżdżą zawodnicy, którzy są w stanie zdobyć w Rzeszowie więcej punktów, niż na torze w Łodzi. Mam nadzieję, że pojedziemy tam i zszokujemy przeciwników naszą postawą oraz zadziwimy naszych kibiców. Wierzę, że uda nam się tam wygrać.

Przed kilkunastoma dniami spełniłeś swoje wielkie marzenie - w Grand Prix Challenge w Lonigo zająłeś drugie miejsce i tym samym wywalczyłeś awans do przyszłorocznego cyklu Grand Prix.

- Po tych kilku latach ciężkiej pracy i prób dostania się do Grand Prix moje marzenie w końcu się spełniło. Mój główny cel na ten sezon został wykonany. Jestem także niezmiernie zadowolony, że było mi dane wystartować w tym roku w Drużynowym Pucharze Świata, bo to też było moje wielkie marzenie. Liczę, że passa realizowania moich celów zostanie podtrzymana, bo sezon 2015 chciałbym zakończyć w czołowej ósemce cyklu Grand Prix.

Sympatycy i eksperci "czarnego sportu" coraz częściej łączą cię z Ekstraligą jeśli chodzi o sezon 2015. Czy chciałbyś spróbować swoich sił w najlepszej lidze świata jako zawodnik Orła, bądź innego klubu?

Zobaczymy. Jest jeszcze za wcześnie na takie deklaracje. Przed nami decydujący mecz finałowy w Rzeszowie. Mam nadzieję, że zakończymy te rozgrywki zwycięsko i dopiero wtedy zastanowię się nad swoją przyszłością w Polsce.

Z moich informacji wynika, że kilka klubów z Ekstraligi kontaktowało się już z tobą i chętnie widziałoby cię w swoich składach na sezon 2015. Potwierdzisz to?

- Tak. A czy to zabronione? (śmiech)

Źródło artykułu: