Duże rozbieżności pomiędzy Emilem Sajfutdinowem a klubem z Torunia. Anioły po Jasona Doyle'a!

Jason Doyle jest poważnym kandydatem do zastąpienia w Toruniu Emila Sajfutdinowa. Jak na razie rozbieżności pomiędzy toruńskim klubem a Rosjaninem sa bardzo duże.

Nowy menedżer toruńskiego klubu Jacek Gajewski na każdym kroku podkreśla, że jego drużyna w okresie transferowym nie będzie przepłacać. W Grodzie Kopernika nikt nie będzie wydawać takich pieniędzy na kontrakty jak w czasach, kiedy właścicielem klubu był Roman Karkosik. Doskonale widać to już na przykładzie negocjacji z Emilem Sajfutdinowem. Rosjanin chciałby zarobić w przyszłym roku pieniądze podobne do tych, które zainkasował za ten sezon w Unibaksie. Mówi się łącznie o kwocie na poziomie 1 800 000 złotych. Dla nowego właściciela ta propozycja jest nierealna. Emil może opuścić Toruń i szukać nowego pracodawcy.
[ad=rectangle]
W Toruniu mają plan B. Jest nim Jason Doyle. Jego realizacja nie musi być jednak wcale taka łatwa. Australijczykiem interesuje się kilka klubów z Enea Ekstraligi. Poza tym, bez walki żużlowca nie zamierza oddać Orzeł Łódź. Ekipa Witolda Skrzydlewskiego wcale nie stoi na straconej pozycji w negocjacjach. - Nigdy przed listopadem nie zawieramy kontraktów z zawodnikami. Najpierw musimy podliczyć, ile kosztował nas miniony sezon. Muszę się też mocniej zająć swoją firmą, bo z tego na co dzień żyję. W listopadzie będziemy jednak podpisywać umowy. Zawodnicy, którzy u nas jeździli i którymi jesteśmy zainteresowani, otrzymają propozycje. Później poczekamy na ich warunki i albo się spotkamy, albo się rozejdziemy. Zapewniam, że w tym gronie będzie Jason Doyle. Może liczyć na podwyżkę, ale najchętniej nie chciałbym nic dokładać. Mam jednak świadomość, że nie mamy w tej kwestii, na co liczyć. Doskonale wiem, że Doyle'a chce pół Ekstraligi - wyjaśnił Witold Skrzydlewski.

W Łodzi są przyzwyczajeni do tego, że zawodnicy w barwach Orła się wybijają, a później odchodzą do klubów ekstraligowych. Tak było w przypadku Petera Kildemanda. Czy jest szansa, że w przypadku Doyle'a scenariusz będzie inny? - Kildemand był u nas, odszedł, nawet się sprawdził, ale czy jest taki szczęśliwy? Dopiero teraz okaże się, czy to na co się umówił było realne, czy wirtualne - podsumował Witold Skrzydlewski.

Źródło artykułu: