Spojrzenie z Zachodu (27): Dlaczego Stal została mistrzem?

Finał ekstraligi pomiędzy Stalą Gorzów a Unią Leszno przeszedł już do historii. Finałowy kurz rywalizacji gorzowsko-leszczyńskiej pewnie opadł, stąd doskonała okazja, by wyciągnąć wnioski.

W tym artykule dowiesz się o:

Dziś o tym, dlaczego tytuł powędrował do Stali Gorzów. Oto kilka subiektywnych powodów:

Głód

W żadnym innym mieście żużlowym nie był on tak wyczuwalny jak w Gorzowie. Ponad 30-letni okres oczekiwania na kolejny tytuł to szmat czasu. Dłużej już się chyba nie dało. Kilka lat temu ówczesny prezes Stali Władysław Komarnicki nazwał swoich zawodników "spasionymi kotami" sugerując brak zaangażowania i samozadowolenie. "Spasione koty" poszły więc w odstawkę. A może ktoś zabrał im spod urodziwych pyszczków mleko? W minioną niedzielę bowiem po tytuł sięgnął zespół głodnych wilków i wilczków, którzy gdy tylko dopadli zwierzynę, za nic w świecie nie chcieli jej wypuścić. Złoto wywalczyli zatem wygłodniali żużlowcy, ale nie tylko. Sportowy głód można było wyczuć i zaobserwować także wśród działaczy, trenerów i kibiców...
[ad=rectangle]
Kibice

Podczas gdy w innych klubach prezesi martwili się o frekwencję i wpływy z biletów, takiego problemu w Gorzowie nie było. Kibice nie zawiedli, "Na Jancarzu" pojawiali się nie tylko przy okazji prestiżowych czy emocjonująco zapowiadających się meczów, ale również ekstraligowych "hitów-kitów" jak choćby na spotkaniu z gdańskim Wybrzeżem. Do tego wspomniany kibicowski głód. Po 31 latach, kilku spektakularnych porażkach w ostatniej dekadzie złoto dla Stali kibice chcieli nie tyle zdobyć. Gorzów po prostu wyżarł ten tytuł rywalowi. A gdy człowiek głodny, zrobi wszystko by osiągnąć cel. Kibice byli zatem ważnym ogniwem "wygłodzonej" Stali.

Kasprzak

Prawdziwy lider, który zastąpił Tomasza Golloba. Nawet go - w sensie emocjonalnym - przeskoczył. Po pierwsze zdobył tytuł ze Stalą, czego nie udało się dokonać samemu Gollobowi. Po drugie: w podobny sposób jak pan Tomasz manifestuje swoje przywiązanie do Gorzowa. Po trzecie: właśnie nad Wartą Kasprzak odbudował swoją formę, bo przecież jego kariera po nieudanych dwóch latach w Tarnowie była na żużlowym zakręcie. Kasprzak podkreśla swoją gorzowskość. Bez względu na to, czy to chwyt tani marketingowy czy prawdziwa miłość do Stali, jedno jest pewne - kapitana kupili kibice, bo Kasprzak pasuje charakterologicznie do Stali jak mało kto. Dziś bez niego trudno wyobrazić sobie żółto-niebieskich. A do tego hart ducha. Z kontuzjami i urazami jazda Kasprzakowi w barwach Stali była niestraszna. A przecież mógł - jak choćby amerykański cwaniak Greg Hancock - odpuścić i stwierdzić, że nie czuje się na siłach. To jednak nie w stylu "KK", dla którego ten tytuł jest równie ważny jak dla rodowitych gorzowian.

Zmarzlik

Następca Zenona Plecha? Tak się mówi o żużlowym dziecku Tomasza Golloba, który w najważniejszych momentach sezonu nie zawiódł. Ba, zaprezentował formę piorunująco wysoką. Zmarzlikowe ogniwo na pozycji juniorskiej praktycznie w każdym meczu gwarantowało pokaźną zdobycz. Jeśli Zmarzlik miał słabszy dzień, Stal najczęściej przegrywała mecz, co dodatkowo wzmacnia pozycję Bartka w zespole. Dziś o Zmarzliku mówi się w samych superlatywach. Bo jest miejscowy, bo walczy jak lew, a do tego to już kawał "grajka". Zmarzlik ma przed sobą jeszcze dwa lata startów w gronie młodzieżowców. Dla Stali to atut nie do przecenienia. Dla zawodnika szansa, aby zdobyć mistrzostwo świata w gronie juniorów.

Prezesi

Oficjalnie klubem kieruje Ireneusz Maciej Zmora, a dotychczasowy sternik - Władysław Komarnicki - schował się za fotel i jest tylko "honorowym". Nikt oczywiście nie wierzy w bajki opowiadające o tym, że Komarnicki nie ma nic do powiedzenia w klubie... Jestem przekonany, że ma i to bardzo dużo, a jego rola nie ogranicza się jedynie do opowiadania... bajek o wypalanych cygarach. Podejrzewam, że to Komarnicki jest gwarantem części kontraktów z czołowymi żużlowcami Stali. Zmora daje jednak twarz Stali. To twarz młodego ambitnego i poukładanego człowieka, któremu obce jest bicie piany, emocjonalne wystąpienia i podbijanie bębenka. Dwuwładza w Stali? Kierowanie z tylnego siedzenia? Jeśli tak, to nikomu ten fakt nie przeszkadza, bo Stal ma dziś z tego korzyść w postaci tytułu

Szczęście

W niedzielny wieczór słyszałem o nim sporo. Gdyby Unia Tarnów jeździła w pełnym składzie, pewnie Jaskółki Marka Cieślaka sięgnęłyby po tytuł. Może i coś w tym jest, wszak tarnowianie przed najważniejszymi meczami zostali rozbici, stąd tylko brązowy medal, z którego mało kto cieszy się w Tarnowie. Finał Stali z tarnowską Unią być może byłby trudniejszy, a kto wie być może nawet przegrany. "Gdybanie" w sporcie nie ma jednak absolutnie żadnego znaczenia i głębszego sensu. Historia zapamiętuje tylko zwycięzców. Po latach o kontuzjach żużlowców z Tarnowa nikt specjalnie nie będzie pamiętał. O tytule - jak najbardziej!

Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód / Program Pierwszy Polskiego Radia

Źródło artykułu: