Tego się nie zapomina! - rozmowa z Samem Ermolenką, mistrzem świata z 1993 roku

Sam Ermolenko kolejny raz powrócił na tor - w niedzielę dosiadł motocykla żużlowego podczas pikniku w Lesznie. Z żywą legendą speedwaya rozmawialiśmy o Adamie Skórnickim i Gregu Hancocku.

W tym artykule dowiesz się o:

Mateusz Kędzierski: Za nami niezwykłe zawody w Lesznie. Jak wrażenia po turnieju jubileuszowym Adama Skórnickiego?

Sam Ermolenko: Po pierwsze, jestem pozytywnie zaskoczony pogodą w Polsce. Ten tor w Lesznie jest jednym z najlepszych i szczerze mówiąc, dobrze się bawiłem podczas tej imprezy. Mam ogromny szacunek do Adama Skórnickiego. Bardzo się cieszę, że mogłem być uczestnikiem tego wydarzenia. Cieszę się także, że znów miałem szansę pojeździć na motocyklu żużlowym.
[ad=rectangle]
Kibice byli pod wrażeniem twojej jazdy. Jak się czułeś znowu na torze?

- Na motocyklu czułem się naprawdę świetnie. Tego się nie zapomina! Tor w Lesznie jest szeroki - jest tutaj sporo miejsca. Było naprawdę super!

Jak to się stało, że uświetniłeś piknik Adama Skórnickiego. Kiedy otrzymałeś od niego zaproszenie na ten turniej?

- Adam oficjalnie zaprosił mnie na tę imprezę osiem dni temu. O turnieju poinformował mnie już przed dwoma tygodniami - napisał mi smsa. W sobotę, dzień przed imprezą, miałem do załatwienia kilka spraw w Anglii. Zadecydowałem jednak, że przyjadę i zupełnie tego nie żałuję.

Kiedy po raz pierwszy poznaliście się z Adamem?

- Myślę, że pamiętam go z zawodów, które rozegrano w Niemczech w Brokstedt. To był jakiś otwarty turniej i walczyliśmy o wygraną. Też miałem wtedy długie włosy i frędzle przy rękawach od kevlaru. Od tamtej pory jesteśmy przyjaciółmi. Później on zaczął startować w Wolverhampton i nasza przyjaźń się zacieśniała.

Czy pamiętasz jakieś śmieszne sytuacje z udziałem Adama? Pytam, bo jest to specyficzny żużlowiec, z olbrzymim poczuciem humoru.

- On ma zawsze świetny humor. Po zakończeniu sezonu staje się zupełnie innym facetem. Jest wtedy w pełni zrelaksowany, bo nie musi się koncentrować tylko i wyłącznie na ściganiu na żużlu. To właśnie takiego wyluzowanego Adama uwielbiam.

Na koniec chciałbym zmienić temat. Twój rodak i przyjaciel - Greg Hancock po raz trzeci w karierze wywalczył tytuł indywidualnego mistrza świata. Co sądzisz o jego sukcesie?

- W jazdę na żużlu włożył wiele wysiłku i to się opłaciło. Jeśli tylko zdrowie będzie mu dopisywało, to będzie jeździł dalej. Darzę go olbrzymim szacunkiem. Greg koncentruje się na tym, co robi w 100 proc. Jestem niezmiernie zadowolony, że zdobył kolejny tytuł.

Wielka szkoda, że Greg zmuszony był opuścić jedną z rund tegorocznego cyklu z powodu kontuzji palca. Z drugiej strony, to coś niesamowitego, bo dopiero teraz opuścił swoją pierwszą rundę Grand Prix w karierze, a w cyklu startuje przecież od samego początku.

- To prawdopodobnie była dla niego najcięższa decyzja. Rozmawiałem z nim dzień przed tą rundą. Wtedy wciąż był pozytywnie nastawiony i wierzył w końcowy triumf.

Niektórzy twierdzą, że w zdobyciu dwóch ostatnich tytułów pomogły mu nowe tłumiki. Czy uważasz, że jemu wybitnie przypasowały te nieprzelotowe wydechy?

- Nie do końca. Greg pochodzi ze starej szkoły speedwaya - startował przecież na starych motocyklach. On doskonale wie jak kontrolować i prowadzić motocykl. Potrafi się znacznie szybciej dopasować do nowych rzeczy, aniżeli młodzi zawodnicy. Co więcej, on wie jak dopasować swoje ciało do motocykla, by to wszystko zdawało regulamin. To mu pomaga, bo pamięta jak było kiedyś i jak jest teraz.

Źródło artykułu: