Krzysztof Kasprzak był bliski wygrania 62. Turnieju o Łańcuch Herbowy Ostrowa Wielkopolskiego. Wicemistrz świata ostatecznie zajął trzecie miejsce na podium. - Fajnie, że zdrowo ten sezon zakończyłem, bo bólu i cierpienia w tym roku miałem wyjątkowo dużo. Zakończyłem najlepszy sezon w karierze na podium prestiżowego turnieju w Ostrowie. Ogólnie było fajnie ściganie na dobrze przygotowanym torze. Trochę się bałem, że po opadach deszczu może być ciężka nawierzchnia. Organizatorzy przygotowali bardzo dobrze tor. Nie było żadnych dziur. Dziękuję kibicom za przybycie i za doping. Fajnie, że na towarzyskie zawody przychodzi w Ostrowie tyle ludzi - przyznał nasz rozmówca.
[ad=rectangle]
Wicemistrz świata i potrójny mistrz Polski występem w Ostrowie zakończył obfitujący w sukcesy sezon 2014. - Były to moje ostatnie zawody w tym roku. Miałem już kończyć sezon finałem MPPK. Zadzwonił jednak prezes Mirosław Wodniczak i zapytał, czy nie przyjechałbym na Łańcuch Herbowy. Nie mogłem odmówić, bo w Ostrowie zawsze, kiedy chciałem udostępniano mi tor do treningu. Byłem tutaj bodajże z pięć razy w trakcie sezonu. Chciałem przy okazji podziękować ostrowskiemu klubowi, że nigdy nie zabronił mi tutaj potrenować. Tak się złożyło, że najlepszy sezon w karierze zaczynałem w Ostrowie w marcu i kończę w październiku także na tym torze - powiedział "KK".
Sezon 2014 był dla Kasprzaka bardzo udany, ale jednocześnie trudny. -Cieszę się, że kończy się już ten sezon. Wszystko wspaniale się poukładało. Za dwa tygodnie organizuję jeszcze podziękowanie dla sponsorów. Później udam się na wakacje, a od stycznia trzeba wziąć się znów do pracy, bo ten sezon zobowiązuje do jeszcze lepszej jazdy w przyszłym - dodał.
Jeszcze po Grand Prix w Toruniu reprezentant Polski zapowiadał, że być może będzie musiał poddać się operacji kontuzjowanych kciuków. Na szczęście badania nie potwierdziły pesymistycznych przypuszczeń. - Ze zdrowiem jest już ok. Kolano tylko czasem doskwiera, ale ogólnie da się z tym żyć i jeździć. Kciuk bolał, bo miałem złamane dwie kości, ale teraz powinno być już dobrze. Najważniejsze, że nie miałem zerwanego więzadła. Doktor Piontek mówił, że gdyby poszło więzadło, byłby duży problem i konieczna byłaby operacja. Wiązadło wytrzymało, a poszła kość. Miałem więc w tym nieszczęściu dużo szczęścia - wytłumaczył Kasprzak.
Znakomity sezon 2014 to powód do radości, ale także do dalszej ciężkiej pracy. Przygotowania jak najlepszej bazy sprzętowej, bo bez szybkich motocykli nie ma szans na sukcesy w Grand Prix. - Myślę już o tym, co zrobić, by kolejne sezon był tak dobry, albo jeszcze lepszy. Na miesiąc jednak muszę się wyłączyć i odpocząć. Straciłem w tym sezonie dużo sił i zdrowia. Kiedy podjeżdżałem pod taśmę startową w ostatnich zawodach czułem, że jestem już "wyjechany". Dobrze, że to już koniec. Trzeba trochę odpocząć, a później rozpoczynam ładowanie akumulatorów na kolejny sezon - podkreślił Kasprzak.
W Polsce "KK" zgarnął wszystkie najbardziej prestiżowe medale. Również w rywalizacji na świecie stawał na podium. Sezon 2014 dla 30-latka mienił się w barwach złota w kraju i srebra na arenie międzynarodowej. - Najbardziej cieszyło złoto w IMP. Raz, że był to pierwszy tytuł indywidualny w mojej karierze, a dwa – wywalczyłem go w Zielonej Górze. Wiadomo, że tam nie przepadają za Gorzowem. Lubię tamtejszy tor. Dobrze mi się jeździ w Zielonej Górze. Mam potrójne złoto w Polsce, do tego dwa srebrne medale w mistrzostwach świata. Blisko było złota, ale jest tytuł wicemistrzowski. Trzeba pracować dalej, by kiedyś wywalczyć upragniony złoty medal - zakończył nasz rozmówca.
No, mały... Gdzie jesteś? schowałeś się do dziury? Nie płacz. Kiedyś i do Ciebie słońce się uśmiechnie :-)