Stalowym piórem (3): Cieślak zagrał va banque i pomógł Unii

 / Na zdjęciu: Władysław Komarnicki
/ Na zdjęciu: Władysław Komarnicki

- Marek Cieślak zagrał va banque, informując o tym, że odchodzi z Tarnowa. Jego ruch może jednak Unii pomóc - pisze w swoim felietonie Władysław Komarnicki.

Cieślak zagrał va banque i pomógł Unii

Bardzo wiele dzieje się wokół tarnowskiego żużla. Zaczęło się od zdecydowanego ruchu Marka Cieślaka, który powiedział, że odchodzi. Niektórzy twierdzą, że trener nie wytrzymał nerwowo, a ja jednak twierdzę, że to mogło być bardzo przemyślenie posunięcie. Cieślak to osoba bardzo kontrowersyjna, ale to też człowiek, który kocha ten sport. Uważam, że on to zrobił specjalnie. Dlaczego?
[ad=rectangle]
W mojej ocenie chciał zwrócić uwagę opinii publicznej na ważny problem. Klub, w którym ostatnio pracował, może się rozlecieć. Nie ma powodów, żeby nie wierzyć w to, co mówi trener. To doświadczony fachowiec, trener reprezentacji Polski, który jest w tym sporcie od wielu lat. Jeśli z nim w klubie się tyle czasu nie rozmawia i nie odbiera telefonów ani od niego, ani od zawodników, to trudno się dziwić, że ktoś czuje się niewłaściwie traktowany. To nie chodzi nawet o żużel, taka sytuacja jest niedopuszczalna w zawodowym sporcie. W głowie mi się to nie mieści.

Uważam, że Cieślak zagrał w pewnym sensie va banque, ale nie chodziło mu w tym wszystkim o niego samego. Chciał trochę wstrząsnąć środowiskiem, doprowadzić do rozmów, ale nie na jego temat, tylko przyszłości czarnego sportu w Tarnowie.

Przecież szkoleniowiec, o którym mówimy to kolekcjoner medali. Także tych najcenniejszych. Czy ktoś uważa, że on miałby problem ze znalezieniem pracy? Oczywiście, że nie. Zresztą, jego brak w Enea Ekstralidze byłby wielką szkodą dla całego żużla. To kontrowersyjna postać, ale niesłychanie barwna. Ludzie opowiadają o nim różne rzeczy, ale to nie ma znaczenia. Jego broni dorobek, który jest ogromny.

Na rynku transferowym nadal spokój. Mam wrażenie, że kluby jak nigdy nie wchodzą sobie w drogę. Każdy ma swoje cele i stara się je realizować. Dominuje też zdrowy rozsądek. Czy tak zostanie? Moim zdaniem tak.

Fogo Unia Leszno informuje, że ma zastępcę dla Kennetha Bjerre. Niektórzy przewidują, że Leszno chce iść w przyszłym roku po złoto. Potrafię to zrozumieć i szanuje ich ambicje. Z drugiej jednak strony ich skład już teraz jest mocny i ciekawy. Szczerze mówiąc, nie wiem, czy tam trzeba wzmocnień i nowej gwiazdy. Gdyby się zdecydowali, to moim zdaniem będzie to "umiarkowany" ruch.

Rynek staje się normalniejszy. Kiedy odchodziłem z klubu, mówiłem swojemu następcy, że będzie szczęśliwszym prezesem, bo finanse zaczną funkcjonować inaczej. Chyba miałem rację. Tak powoli zaczyna się dziać.

Stal Gorzów, z którą jestem nadal mocno związany, sprawnie buduje skład na sezon 2015. Działacze dogadują się z zawodnikami, a przecież w życiu cały ambaras polega na tym, żeby dwoje chciało na raz. Dobrze, że to się tak dzieje. Po co ci zawodnicy mieliby szukać nowych klubów i narażać się na problemy z płatnościami? Sytuacja jest trudna i lepiej być cały czas w tym samym miejscu, jeśli tam było jak u pana Boga za piecem.

Klasyka mówi, że złotego składu się nie zmienia. Myślę, że młody zarząd gorzowskiego klubu pójdzie w tym kierunku i ja oceniam to pozytywnie. Nie lubię radzić swojemu następcy. Oni działają autonomicznie. W Gorzowie nie ma rządów z tylnego siedzenia. Niech decydują teraz w kwestii piątego seniora. Ja nie chcę podpowiadać. Kiedy patrzę na Gorzów, to jestem jednak dużym optymistą.

Władysław Komarnicki 

Źródło artykułu: