Spojrzenie z Zachodu (30): Falubaz czeka na Walaska?
Okres transferowy w polskim żużlu przypomina trochę polowanie na rzadką zwierzynę. Chętnych jest sporo, tyle tylko że z tą zwierzyną odwieczny kłopot.
Gdy w 2009 roku Falubaz zdobył upragniony złoty medal mistrzostw Polski, nikt w dzikiej euforii i szampańskiej zabawie na toruńskiej Motoarenie nie przypuszczał, że oto za chwilę dotychczasowy kapitan złotej drużyny będzie chciał dryfować na innym okręcie niż ten z żółto-zielono-białą flagą. Nie było różowo. Walasek nie dogadał się z ówczesnym prezesem Robertem Dowhanem. Zamiast "misia", uścisku dłoni i hasła: "Odchodzę, ale może tu jeszcze wrócę", usłyszeliśmy jedynie wylewane żale i pretensje na łamach prasy, radia i telewizji z obu stron. Z tej medialnej wojenki, której stawką była gra o świadomość kibica Falubazu i to, komu uwierzy zwycięsko wyszedł Robert Dowhan. Obecny senator nigdy nie miał umiejętności godnego żegnania się z tymi, którzy dla klubu coś zrobili. Tak było i w tym przypadku. Dowhan pozostał czysty, a kibice raczej Walaska winili za odejście.
Pseudonim "złotówa" - to jeden z najłagodniejszych epitetów w tamtym czasie. Czas jednak goi rany. Walasek po bydgosko-rzeszowsko-częstochowskiej tułaczce jest wolnym żużlowcem. Trochę zmęczonym i zniesmaczonym, ale trudno się dziwić po tym, co zastał pod Jasną Górą. Walasek zobaczył tam cuda, ale nie te jasnogórskie, tylko wirtualne pieniądze, których pewnie nigdy nie odzyska. Mistrzem świata już pewnie nie będzie, ale solidnym i pewnym punktem drużyny ekstraligowej jak najbardziej. Dlaczego zatem pasuje do Zielonej Góry? To proste. Bo właśnie w Winnym Grodzie stawiał swoje pierwsze żużlowe kroki. Nie tylko o same korzenie zresztą chodzi, choć podkreślam ich znaczenie jako dowód, że jednak kibice lubią mieć swoich w drużynie. Jest jednak coś jeszcze. Walasek jest "jakiś". Można nie cenić jego celnych ripost i specyficznego poczucia humory. Nie każdemu musi się podobać często rubaszno-zawadiacki styl bycia Grzegorza. Nie zawsze jest łatwy i otwarty, niejednokrotnie miewa swoje humory, ale to tylko działa na plus. Wobec niego trudno jednak przejść obojętnie. Bo Walasek dodaje klimatu drużynie, w której jeździ. A że dodałby klimat Falubazowi? W to nie wątpię, bo chyba głównie klimatu zwycięstwa brakowało w minionym sezonie.
Takich żużlowców jak Walasek jest dziś w Polsce coraz mniej - ze wspomnianym klimatem, luzem, autoironią i charakterem. Za powrót Walaska do Zielonej Góry wielu oddałoby wiele. Bo to swojak, do tego charakterny. I pasuje do Falubazu. Pytanie, czy on sam pragnie Falubazu tak, jak Falubaz jego? Poza tym na te zwierzynę polują myśliwi nie tylko z falubazowego koła...
Maciej Noskowicz
Polskie Radio Zachód / Program Pierwszy Polskiego Radia