Mateusz Lampart: Jak na pani decyzję o ograniczeniu sponsoringu wpłynęły werdykty - najpierw Głównej Komisji Sportu Żużlowego, a potem Trybunału Polskiego Związku Motorowego - o rozwiązaniu kontraktu z Rafałem Okoniewskim? Mówiło się o ugodzie, do której jednak nie doszło.
Marta Półtorak: Miała ona duże znaczenie. To jest precedens, że jeden zawodnik w przeciągu jednego sezonu może wystąpić w dwóch klubach. Może dojść do tego, że w celu ograniczenia wydatków zawodnik może startować w dwóch drużynach, wystarczy tylko zgrać numery. Może być trochę po jednej stronie, a trochę po drugiej. Pytanie brzmi, jak odbiorą to kibice? I czy to jest jeszcze sport?
Czy klub podjął dalsze kroki w tej sprawie?
- Czuję się dotknięta zachowaniem Rafała Okoniewskiego. Jako klub, zrobiliśmy dla niego bardzo dużo. Nie robi się w ten sposób, że z jednej strony prowadzi się rozmowy o ugodzie z nami, a z drugiej strony godzi się w samo serce. To nie jest zachowanie godne zawodnika. Podjęliśmy w tej sprawie kroki prawne, sprawą zajmuje się kancelaria Andrzeja Gotfryda. Powinniśmy uzyskać w tej sprawie korzystne dla nas rozwiązanie.
[ad=rectangle]
Przed klubem teraz intensywny czas spotkań i rozmów z potencjalnymi sponsorami. Firm chętnych do wsparcia żużla w Rzeszowie niestety nie widać.
- Każdy sponsor, który będzie chciał poświęcić swój czas i pieniądze będzie bardzo wartościowy. Niezależnie od tego, jaki to będzie brand. Speedway w Polsce i na Podkarpaciu ma tak wielu fanów, że nie wyobrażam sobie, że nie znajdą się osoby chcące wspierać ten piękny sport, do którego zresztą bardzo emocjonalnie podchodzę.
Gdyby klub z Rzeszowa w ENEA Ekstralidze nie wystartował, znów będziemy mieli w niej 7 drużyn. Wyobraża pani sobie kolejny konkurs na dziką kartę?
- Dla mnie sprawa związana z GKM-em Grudziądz była dość zagadkowa. Nie wiem jak będzie wyglądał kolejny konkurs na dziką kartę. Być może któryś z klubów drugoligowych zdecyduje się na występy w ekstralidze.
W ubiegłym tygodniu wraz z innymi przedstawicielami klubów spotkała się pani z Andrzejem Witkowskim.
- To spotkanie było bardzo cenne. Utwierdziło mnie ono w przekonaniu, że jako firma i sponsor, powinniśmy sobie - przynajmniej na chwilę - dać spokój z żużlem. Chyba nie przez przypadek ludzie, którzy kochają ten sport, mimo wszystko z niego odchodzą.
Kontrakt klubu z Januszem Ślączką już się skończył. Jak wygląda sprawa związana z obsadą tej funkcji w zespole?
- Janusz Ślączka jest bardzo dobrym trenerem, do tego związanym z tym miastem. Nie wyobrażam sobie, że żużla w Rzeszowie nie będzie. Niezależnie od tego, gdzie drużyna wystartuje, to mam nadzieję, że Januszowi zostanie powierzona misja tworzenia tego zespołu. To jest dobra sytuacja, że zawodnicy zdecydowali się zostać tutaj, to jest bardzo ważne.
Można się zatem spodziewać, że jeśli drużyna przystąpi do Nice Polskiej Ligi Żużlowej, to w składzie zobaczymy wychowanków, czyli Macieja Kuciapę i Pawła Miesiąca?
- Każdy, kto będzie chciał podjąć rękawicę, jest bardzo cenny dla drużyny. Ostatnio miałam przyjemność oglądać bardzo dobry film, pt. "Wyścig" o zmaganiach Nikiego Laudy w Formule 1. Tam jest pokazany los sportowca. Dla niektórych sportowców, można by napisać podobną historię.
Nie jest tajemnicą, że prowadzone były rozmowy między innymi z Grigorijem Łagutą.
- Nie mogę w tej chwili zdradzać kulis rozmów, który miały miejsce. Rozmowy z zawodnikami nie były trudne, bo zdobyliśmy wśród klubów pozycję stabilnego finansowo. Mieli oni pełne zaufanie do nas. Wstępne ustalenia były przyjmowane z dużym szacunkiem. Pewne rozmowy były prowadzone, ale nie mogą być kontynuowane.
Andrzej Łabudzki przyznał, że rozmowy do tej pory toczyły się z zawodnikami na ENEA Ekstraligę. Budżet jednak został pomniejszony. Czy nadal rozmawia pani z zawodnikami w sprawie jazdy w rzeszowskiej drużynie w przyszłym sezonie?
- Okres transferowy de facto rozpoczyna się 19 grudnia. Nie da się jednak ukryć, że rozmowy z zawodnikami trwają. Przez to, z pewnością trudno będzie zbudować drużynę, która będzie w stanie zaznaczyć swoją pozycję w ekstralidze.
Wydaje się, że miasto też mogło zrobić więcej w tej sprawie, ale żadnych działań rzeszowskiego ratusza w tej sprawie póki co nie ma.
- Na komentarze w tej sprawie przyjdzie czas. Mam nadzieję, że włodarze miasta pomogą rzeszowskiemu żużlowi. To jest na tyle ważna dyscyplina dla Rzeszowa, że nie wyobrażam sobie, aby takiej pomocy zabrakło.