Osoby, które chcą udźwignąć finansowanie żużla w Gdańsku i w Częstochowie mają obecnie największe problemy by uzyskać licencje na sezon 2015, a w 2014 roku właśnie Wybrzeże i Włókniarz otrzymały licencje nadzorowane. - Niech teraz nikt nie udaje, że to były dobre decyzje. Skończyło się źle dla tych klubów oraz dla innych, które musiały z nimi rywalizować. To był problem dla wszystkich. Dobrze, że wyciąga się odpowiednie wnioski, ale można to było przewidzieć już wcześniej. Szkoda, że nie potrafiono podjąć trudnych decyzji, ale powinniśmy wymagać odpowiedzialności od decydentów. Zakaz transferów, jaki jest w przypadku piłki nożnej w żużlu byłby niemożliwy, ale można było kontrolować wysokość kontraktów, by budżety klubów objętych licencją nadzorowaną były pod kontrolą komisji - stwierdził Krzysztof Cegielski.
[ad=rectangle]
Na zgliszczach po spółkach, które prowadziły drużyny w ENEA Ekstralidze, o licencję w PLŻ 2 ubiegają się miejscowe stowarzyszenia, które dotąd odpowiadały za szkolenie młodzieży. Krzysztof Cegielski przyjął rolę mediatora. - Sytuacja w obu miastach jest wciąż niewyjaśniona, ale powoli zmierza ku dobremu. Sam staram się pomóc zawodnikom jak i drugiej stronie. Ja zawsze mówię, że przed podpisaniem kontraktów z klubami, żużlowcy mogliby się ze mną skontaktować, by skonsultować, czy oferowane przez dane ośrodki umowy są realne do zrealizowania. Niektóre na samym starcie są skazane na porażkę. Takie konsultacje często z zawodnikami prowadzę i udaje się unikać problemów. Wciąż nie jest za późno na rozwiązanie sytuacji, ale trzeba z niej w końcu wyjść i wyjaśnić przyszłość zainteresowanych ośrodków i zawodników - przyznał ekspert portalu SportoweFakty.pl.
Często kluby i zawodnicy w takich sytuacjach pozostają bez pomocy "u góry". - Rola związku i komisji powinna polegać na tym, by załagodzić sytuację, aby doszło do porozumienia między zawodnikami, a klubami. W ubiegłym sezonie namawiano wszystkich do ugód, a później nikt nie poczuwał się do tego, by naciskać kluby aby je w ogóle realizować. Nie ma się więc co dziwić zawodnikom, że nie mają zaufania i obawiają się, że po raz kolejny mogą zostać nabici w butelkę - uważa były żużlowiec.
W tych okolicznościach nie będzie nikogo, kto wyjdzie z całej sytuacji suchą stopą. - To bardzo trudne dla wszystkich i nie ma idealnego rozwiązania. Nikt nie wyjdzie zwycięski i zadowolony. Będą sami przegrani. Dla dobra żużla wszyscy muszą się niestety poświęcić - i zawodnicy i nowe stowarzyszenia. To nie jest jednak wina osób pracujących w szkolących dotychczas młodzież stowarzyszeniach, szczególnie w Częstochowie, gdzie klub funkcjonował obok niego. Zawodnicy nie są w komfortowej sytuacji, ale przypominam sobie sytuację sprzed kilku, czy kilkunastu lat. Wtedy kluby regularnie przestawały funkcjonować. Były od razu nowe podmioty, a zawodnicy byli zostawiani z nikim i nikt nie mówił nic o jakichkolwiek ugodach, czy formach zadośćuczynienia. Teraz dzieje się wszystko w bardziej cywilizowany sposób. Sprawdziło się to na przykładzie Ostrowa, Rybnika i Gniezna, może uda się i tym razem. Na szczęście sytuacja żużlowców jest dużo bardziej komfortowa - zakończył Krzysztof Cegielski.
Krzysztof Cegielski mediatorem pomiędzy zawodnikami a klubami. "Nikt nie wyjdzie zwycięski i zadowolony"
Krzysztof Cegielski stara się zrobić wszystko co w jego mocy, by kolejne kluby nie upadły. Podjął się roli mediatora zawodników z klubami, które są im winne należne pieniądze.
Źródło artykułu:
Może zawodnikom Włókniarza, albo Wybrzeża? A może Emilowi?
Pochwal się pan!!!