GKM ściągnął gwiazdy i nagiął budżet o kilka procent

GKM Grudziądz początkowo zapowiadał, że nie będzie go stać na gwiazdy, ale ostatecznie pozyskał Tomasza Golloba i Artioma Łagutę. Oba transfery nie powinny jednak zagrozić realizacji budżetu.

Beniaminek ENEA Ekstraligi nie ma łatwo, bo po awansie musi wymienić praktycznie cały skład. Podobnie było w przypadku GKM-u Grudziądz, chociaż w zespole zatrzymano Rafała Okoniewskiego i Daniela Jeleniewskiego. Przez długi czas wydawało się, że w Grudziądzu nie będzie głośnych transferów. Działacze zresztą zapowiadali, że w ich ekipie nie znajdą się gwiazdy, bo nie pozwoli na to budżet. W ubiegłym tygodniu grudziądzanie dokonali jednak dwóch transferów, które odbiły się głośnym echem w środowisku żużlowym. Najpierw pozyskali Artioma Łagutę, a następnie Tomasza Golloba. Mimo wszystko problemów z zamknięciem budżetu być nie powinno.
[ad=rectangle]
- Ten okres transferowy w Grudziądzu się udał. Zarząd skompletował skład, który powinien gwarantować realizację celu, z którym klub wchodził do Ekstraligi. Jest nim oczywiście utrzymanie w żużlowej elicie. Na początku nie było mowy o gwiazdach, ale zawodnicy zrozumieli, że są ciężkie czasy. W rezultacie, udało się zbudować drużynę, która powinna spełnić oczekiwania kibiców i zarządu - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Zbigniew Fiałkowski, członek rady nadzorczej grudziądzkiego klubu. - Prezes relacjonował nam, że budżet jest nagięty w granicach kilku procent. Wszystkie założenia powinny stać się jednak realne do wykonania, ponieważ zakontraktowane przez klub nazwiska mają zagwarantować zwyżkę frekwencji o kilka procent - dodał Fiałkowski.

Grudziądzanie liczą, że każdy mecz z ich udziałem będzie oglądać w granicach 4-5 tysięcy kibiców. - Prezes mówi, że taka liczba pozwoli zamknąć budżet. Zarząd i rada nadzorcza prosili kibiców o kredyt zaufania w kwestiach transferowych. W tej chwili wszyscy w klubie obdarzają dużym zaufaniem kibiców, jeśli chodzi o ich obecność na stadionie.  Pamiętajmy jednak o tym, że fani to nie wszystko. Klub cały czas prowadzi rozmowy ze sponsorami, aby zwiększyli swój udział w finansowaniu drużyny. Doniesienia są optymistyczne i wierzymy, że wszystko zamknie się w realiach, o których mówi prezes - wyjaśnił Fiałkowski.

Kibice w Grudziądzu powinni spać spokojnie. Klub wydał więcej niż planował, ale realizacja budżetu nie jest zagrożona. Działacze będą robić wszystko, żeby po sezonie 2015 GKM był nadal uważany za wiarygodnego i rzetelnego partnera. - W naszym kraju są pewne tylko dwie rzeczy - śmierć i podatki. Prezes jednak zapewnia nas w radzie nadzorczej, że kilka procent więcej wpływów z biletów w zupełności załatwi sprawę. O tyle samo musi być większe wsparcie sponsorów. Wtedy wszystko się realnie zamknie. Sam byłem w zarządzie przez 11 lat i zapewniam, że nie ma powodów do paniki. Wtedy nasz budżet też był na styku. Nie można wszystkiego obliczyć co do złotówki. Nowy zarząd działa naprawdę rozsądnie i powinien sobie bez problemu poradzić. Nie widzę możliwości, że po kilku kolejkach klub będzie ogłaszać alarm i mówić, że budżet może nie zostać zrealizowany. W grę wchodzą tylko drobne korekty i to na koniec rozgrywek - zakończył członek rady nadzorczej beniaminka ENEA Ekstraligi.

Źródło artykułu: