Wybrzeże Gdańsk tuż przed końcem okresu transferowego skompletowało skład, który ma walczyć w PLŻ 2. - Wygląda on na mocny. Teraz najważniejszym naszym zadaniem, a przede wszystkim trenera jest to, byśmy stanowili zgraną grupę i byli "swoją" grupą, z którą się identyfikujemy i do której należymy. To będzie klucz do sukcesu - powiedział Marcel Szymko.
[ad=rectangle]
Wychowanek klubu znad morza sumiennie przygotowuje się do sezonu. - Ja osobiście trenuję bardzo dużo. Dodatkowo chodzę na zajęcia z naszymi juniorami - we wtorki na siłownię i w czwartki na piłkę nożną. W tygodniu mam kilka treningów judo i trzy razy biegam. Wszystkiego nie będę zdradzał, by się rywale nie dowiedzieli (śmiech). Nie jest tajemnicą, że jak co roku będę dobrze przygotowany fizycznie. Zima to okres, w którym zawsze można zaleczyć kontuzje i ogólnie czuję się lepiej, niż w trakcie sezonu - podkreślił żużlowiec.
Półtora roku temu Marcel Szymko żegnał się z Gdańskiem, ale jednak wciąż jest zawodnikiem Wybrzeża. Jak się zmieniło jego podejście po sezonie w ENEA Ekstralidze? - Wyszło tak, że zostałem i jeździłem w ENEA Ekstralidze. Uważam, że nie był to sezon stracony. Zyskałem dużo przez moje podejście. Nie straciłem motywacji, cały czas walczyłem i myślę, że się rozwinąłem. Wyciągnąłem tyle, ile się dało w danym momencie. Wiadomo, że mogło być lepiej gdybym miał odpowiednie warunki sprzętowe i organizacyjne związane ze wsparciem ze strony klubu. Na tyle na ile mogłem, wykorzystałem szansę. Nic innego nie dało się zrobić, a być może zrobiłem więcej niż to było możliwe - stwierdził.
Gdański zawodnik szczególnie u siebie potrafił jeździć w kontakcie z rutynowymi rywalami. Teraz czekają go mecze w trzeciej klasie rozgrywkowej. - Ja mam świadomość, że łatwo nie będzie. Zawsze trzeba dążyć do tego, by być jak najlepszym. Nie wiem jak wyjdzie, ale na pewno nie będę się dostosowywał do poziomu ligi, bo nie chcę w niej długo zostać. Chcę wygrywać. Jak startowałem w ENEA Ekstralidze, to wszystkie problemy - to, że nie było sprzętu, pieniędzy i organizacji i że tak naprawdę wszystko było na nie - w momencie, w którym stawałem pod taśmą wszystko zostawało w parkingu. Gdybym miał się poddać z tego powodu, to lepiej w ogóle nie wyjeżdżać na tor - zauważył Marcel Szymko.
Poczynił jakieś postęp i niech dalej się rozwija.
I niech jego brat Czytaj całość