"Miedziak" żużlowcem nie został przez przypadek. Przedstawicielem czarnego sportu był w przeszłości jego ojciec - Stanisław Miedziński. - Z żużlem byłem związany od dziecka, bo tata był zawodnikiem, ale na początku raczej ograniczałem się do wyścigów rowerem wokół bloku, oczywiście z włożonym kaskiem i plastronem. Potem chciałem mieć motorynkę. A żużlowcem postanowiłem zostać dopiero gdy skończyłem 12 lat i przejechałem się na miniżużlowym motocyklu. Męczyłem tatę, żeby mi załatwił motocykl i skórę, bo kevlarów jeszcze wtedy nie było. Pierwszą skórę miałem po Wiesławie Jagusiu, dzięki temu, że on był najmniejszy, to jakoś pasowała i na mnie - powiedział Adrian Miedziński w rozmowie z Nowościami.
[ad=rectangle]
29-latek przez całą karierę zdobywa punkty dla klubu z Torunia, którego jest wychowankiem. W tym czasie w toruńskiej ekipie startowało wielu świetnych zawodników, od których Miedziński mógł uczyć się żużlowego rzemiosła. - Najlepszym zawodnikiem był Tony Rickardsson. Wzorowałem się na nim. To była inna półka, wówczas deklasował wszystkich rywali. Jeśli chodzi o to, z kim się kolegowałem, to generalnie ze wszystkimi miałem dobry kontakt. Fajnie wspominam czasy, gdy startował u nas Piotrek Protasiewicz, do dziś mamy dobre relacje. Najweselsi zaś byli nasi Australijczycy - Darcy Ward i Chris Holder - dodał "Miedziak".
Piątkowy turniej na Motoarenie z okazji 15-lecia startów Adriana Miedzińskiego rozpocznie się o godzinie 18:00.
źródło: Nowości
Rok 2001 to już XXI wiek ;)