Sobotnie Grand Prix Polski w Warszawie zakończyło się katastrofą. Zawody przeciągały się z powodu awarii maszyny startowej, w wyniku czego żużlowcy musieli startować na zielone światło.
[ad=rectangle]
W dalszej fazie turnieju kolejnym problemem okazał się stan toru. Żużlowcy narzekali na jego stan już podczas piątkowego treningu, który ostatecznie został odwołany i przełożony na sobotę. - Przez piętnaście lat wiele razy budowaliśmy jednodniowe tory. Zgromadziliśmy jakieś doświadczenia, mamy obycie z tym. Tymczasem w sobotę wydarzyła się katastrofa. Ludzie tłumaczą się, że wewnątrz stadionu było zimno i nie można się było pozbyć wilgoci z toru. To ich nie usprawiedliwia, bo przecież mamy techników, którzy wiedzą jak sobie poradzić w takich warunkach. Wiedzieli o problemie już dzień wcześniej, bo odwołali trening - tłumaczy na łamach duńskiego "Ekstrabladet" Erik Gundersen.
Duńczyk jest zdania, że zawody w sobotę nie powinny się w ogóle rozpocząć. - Z perspektywy czasu wiemy, że to nie mogło się udać. Trening został odwołany, minęło tylko kilka godzin i w sobotę rano już jeżdżono. Można było się domyśleć, że sprawy źle się potoczą - dodał były mistrz świata.
Gundersen uważa, że lepszym rozwiązaniem niż rozgrywanie zawodów na siłę w sobotni wieczór, byłoby ich przełożenie na inny dzień. - Dlaczego nie pomyślano o przełożeniu turnieju na niedzielę? Można było osuszyć tor, doprowadzić do lepszej cyrkulacji powietrza, co poprawiłoby nawierzchnię. Nie wydaje mi się, żeby to była fizyka jądrowa. Inżynierowie wiedzą jak wilgoć i zimno wpływają na tor, a co powoduje ciepło - skomentował były reprezentant Danii.
Duńczyk nie zgadza się też z opinią, że w przeszłości turnieje Grand Prix rozgrywano na gorszych torach, a udało się w nich odjeżdżać wszystkie biegi. - Tor był niebezpieczny, bo był nierówny. W niektórych miejscach było mniej nawierzchni, a potem nagle przychodziły głębokie na 10-15 cm dziury. Zawodnik nie jest w stanie tego zobaczyć. W zawodach rozgrywanych w deszczu żużlowiec wie, że ma wodę na torze i gdzie ona jest - podsumował Gundersen.