Szymon Kaczmarek: Zdecydowałeś się podpisać kontrakt ze Startem Gniezno. Która ze stron pierwsza złożyła swoją ofertę i jak przebiegały negocjacje?
Krzysztof Słaboń: Działacze z Gniezna złożyli mi swoją ofertę. Mirek Kowalik widział mnie w drużynie i jakoś doszliśmy do porozumienia.
Zdecydowałeś się na przejście do I ligi po średnio udanym sezonie 2008. Czy nie myślałeś, aby znów spróbować swoich sił w najwyższej klasie?
- Wykonałem taki krok, ponieważ chcę spróbować I ligi, żeby po prostu się rozjeździć i ponownie czerpać radość z jazdy. W minionym sezonie wszystko było robione "na siłę", była duża presja na wynik. Teraz chcę zmienić swoje podejście do sportu, "bawić" się jazdą. Wtedy będzie wynik i będę zadowolony z tego co robię.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że Start nie dysponuje szczególnie "wielkimi" nazwiskami, a m.in. kibice w Tobie upatrują kandydata na lidera zespołu, co na pewno będzie wiązać się z presją.
- Każdy będzie chciał "dołożyć" swoje punkty i wszystkie punkty będą się liczyć, zarówno liderów, jak i drugiej linii oraz juniorów. Każdy będzie w drużynie i punkty przez niego zdobyte będą się liczyć tak samo, jak pozostałe. Liczą się wygrane mecze.
W swojej karierze reprezentowałeś już kilka klubów. Znasz nowych kolegów z zespołu?
- Znam praktycznie wszystkich, w końcu żużlowcy znają się "z widzenia". To środowisko nie jest na tyle duże, żeby kogoś nie poznać, jesteśmy taką jedną, dużą rodziną.
Miałeś okazję startować w Gnieźnie chociażby w minionym sezonie, kiedy to z dobrej strony pokazałeś się w ćwierćfinale IMP. Jak czujesz się na gnieźnieńskim owalu?
- Wszystko jest "gitara". Jeśli forma jest, to wszystko pasuje.
Co z ligami zagranicznymi?
- Na pewno Szwecja, może jeszcze Dania i Niemcy, zobaczymy. Od 2 lat "korci" mnie liga angielska, wiem, że to jest już duże wyzwanie, trzeba się odpowiednio przygotować. Możliwe jednak, że jest to dla mnie za duże obciążenie, sam nie znam przyczyny, czemu nie zdecydowałem się na powrót do Anglii. Startowałem już tam, wiem co to znaczy, na pewno jest dużo jazdy i to jest zaleta. Z drugiej strony chyba nie do końca jest mi to potrzebne, w sezonie jest dużo nieprzespanych nocy, czasami dochodzi do sytuacji, że jedzie się 7 meczów w 7 dni, co nie wychodzi na dobre.
Jakie cele stawiasz sobie w zawodach indywidualnych?
- Być mistrzem (śmiech). Na pewno będę chciał pokazać się z jak najlepszej strony, nie stawiam sobie jednak żadnych celów, chcę po prostu dobrze jeździć.
Jak sam mówisz, jazda w I lidze ma pomóc Tobie w powrocie do wysokiej formy. Czy oznacza to, że niższą klasę rozgrywkową traktujesz jako jednoroczną przygodę?
- Nie wybiegam planami tak daleko w przyszłość. Skupiam się na sezonie 2009, żeby wypaść jak najlepiej i powalczyć z drużyną o dobrą lokatę.
Zapowiadałeś, że jeszcze w tym roku poczynisz zakupy pod kątem przyszłego sezonu. Jak ta sprawa wygląda?
- Zakupy są porobione i można powiedzieć, że jestem gotowy do nowego sezonu. Pozostaje tylko czekać, aż pogoda pozwoli na treningi na torze. Teraz trzeba troszeczkę odpocząć i popracować nad przygotowaniem fizycznym
Jak wyglądają Twoje przygotowania?
- Przygotowuję się indywidualnie, przez te lata spędzone we Wrocławiu kładziono bardzo duży nacisk na ten element. Dzięki temu teraz wiem co robić.