W żużlu nie jeżdżą nazwiska - rozmowa z Dawidem Cieślewiczem, zawodnikiem Startu Gniezno

Dawid Cieślewicz to jeden z najbardziej nieobliczalnych zawodników w kadrze Startu Gniezno. Chyba najdobitniej przekonali się o tym sympatycy I-ligowca w sezonie 2007, kiedy "Cieluś" jednego dnia potrafił odprawiać z kwitkiem uczestników cyklu Grand Prix: Bjarne Pedersena i Chrisa Harrisa, aby później nie sprostać wymaganiom dużo mniej doświadczonych żużlowców... od niego samego. Po roku jazdy w II lidze, Cieślewicz wraz ze Startem wraca na zaplecze Ekstraligi. Czy w tym sezonie w końcu uda mu się ustabilizować formę na równym, ale wysokim poziomie?

Mateusz Klejborowski: W Starcie Gniezno występujesz nieprzerwanie od 2004 roku. Czy ten fakt zadecydował o tym, że nie upłynęło dużo czasu zanim zdecydowałeś się przedłużyć kontrakt na kolejny sezon?

Dawid Cieślewicz: - Bardzo się z tego cieszę. Już wielokrotnie powtarzałem, że wszędzie jest dobrze, ale w domu najlepiej. Chciałbym jeszcze długo jeździć na żużlu i mam nadzieję, że przez cały czas moim klubem będzie właśnie Start.

Występy na zapleczu Ekstraligi związane są z dużo większymi wymaganiami niż chociażby w tym roku, kiedy ścigaliście się tylko w II lidze...

- Zdaję sobie sprawę, że to jest I liga, ale nie mam żadnych obaw. W swojej karierze miałem okazję występować nawet w ekstraklasie, więc czego mam się bać? Wiem z czym się wiążą starty w I lidze i postaram się temu podołać. Wiem, co muszę robić, żeby było dobrze. Szczerze mówiąc, to bardziej bałem się II ligi, gdzie jeździ wielu mniej znanych zawodników, w związku z czym łatwiej o kontuzję.

Patrząc na minione sezony, to zdecydowanie lepiej wychodzi ci rywalizacja z bardziej utytułowanymi zawodnikami?

- Tak, bo wiem czego się po nich spodziewać. Lubię się ścigać z takimi zawodnikami, bo jeździ się z nimi ostro, ale w ramach zdrowego rozsądku. W II lidze często tak nie było.

Jaka zatem będzie twoja recepta na udane występy w I lidze?

- Najważniejszy jest moment startowy i dobrze spasowane motocykle. Sama siła nie wystarczy, nawet jeśli zawodnik ma dobrze przygotowany sprzęt.

Czy w tym sezonie gnieźnieńscy kibice w końcu zobaczą Dawida Cieślewicza, który ustabilizuje swoją formę? Stać cię przecież na występy w granicach 10 punktów na każdym torze, nie tylko w Gnieźnie.

- Wiem, że do tej pory bywało tak, że w Gnieźnie potrafiłem zdobyć 13-14 punktów, by tydzień później na wyjeździe już tylko 7-8 punktów. Na pewno zrobię wszystko, żeby w następnym roku ustabilizować moją formę. Myślę, że stać mnie na wyniki w granicy 10-12 punktów na każdym torze. Muszę tylko popracować nad przygotowaniem sprzętu na tory bardziej przyczepne, inne niż ten w Gnieźnie. Planuję starty w ligach zagranicznych, aby łatwiej było mi to osiągnąć...

W tym sezonie I liga będzie wyjątkowo mocna. Unia Tarnów "straszy" rywali utytułowanymi nazwiskami, niewiele słabszy wydaje się być KM Ostrów Wlkp. A gdzie w tym gronie jest miejsce dla Startu?

- U nas nie ma głośnych nazwisk. Mamy wyrównany skład, w którym mamy młodych zawodników, ale też są tacy mocno doświadczeni. Do rozgrywek przystępujemy w roli beniaminka, być może czarnego konia, który z tymi faworyzowanymi ekipami sprawi niejedną niespodziankę. Żużel jest takim sportem, że tutaj nazwiska nie jeżdżą. Zresztą w Gnieźnie przekonaliśmy się o tym w sezonie 2007, kiedy na papierze byliśmy dość mocni, a jednak spadliśmy do II ligi.

Na co zatem stać Start Gniezno w sezonie 2009?

- Ciężko powiedzieć. Od oceniania naszych szans są dziennikarze, działacze. My skupiamy się tylko na tym, żeby osiągnąć jak najlepszy rezultat. W naszym składzie doszło do wielu zmian, zobaczymy zatem co z tego wyniknie. Ja mocno liczę na trzon zespołu z tego roku: Mirka Jabłońskiego, Piotrka Palucha i Clausa Vissinga. Myślę, że damy radę i tanio skóry nie sprzedamy!

A jak oceniasz nowe nabytki Startu m.in. Mariusza Puszakowskiego i Krzysztofa Słabonia?

- Myślę, że to dobry ruch działaczy. Obu znam głównie z toru, ale cieszę się, że są to zawodnicy z poczuciem humoru. Mają duże umiejętności, ale nie zamykają się w swoich boksach i nie udają wielkich gwiazd. To duża zaleta i plus dla całego zespołu, że zyskał nie tylko wartościowych zawodników, ale też ludzi.

Działacze postarali się, aby linia młodzieżowa gnieźnieńskiego zespołu ciągle była mocna. W tym sezonie szkoleniowiec będzie miał do swojej dyspozycji m.in. na Marcela Kajzera, Filipa Siterę i Kacpra Gomólskiego.

- Dobrzy juniorzy, to podstawa. Cieszę się zatem, że linia młodzieżowa będzie u nas mocna. Bardzo mocno wierzę w Kacpra Gomólskiego i wiem, że stać go na dobry wynik już w tym sezonie. Kacper rozwija się bardzo dobrze, i ma w sobie taką iskrę do walki. Będziemy mieli z niego pociechę!

Rozpocząłeś już przygotowania ogólnorozwojowe do nowego sezonu?

- Tak. Przez ostatnie dwa lata nabrałem trochę wagi, dlatego teraz pracuję nad tym, żeby stracić kilka kilogramów. Poza tym ostro zasuwam, aby do sezonu być jak najlepiej przygotowany. Mam własnego trenera, który pilnuje, żeby wszystko było w porządku.

Źródło artykułu: