Awizowany z numerem pierwszym w zestawieniu KSM na mecz w Lublinie Chrzanowski miał być jednym z motorów napędowych ekipy Ireneusza Kwiecińskiego w starciu z lubelskimi Koziołkami. Zdobycie siedmiu punktów nie wygląda może bardzo źle, ale sam doświadczony żużlowiec nie był zadowolony ze swojego występu.
[ad=rectangle]
- Nie tak wyobrażałem sobie ten mecz, tym bardziej, że lubię jeździć w Lublinie. Mogę tylko przeprosić kibiców i działaczy za mój wynik. W moim wykonaniu była to męczarnia spowodowana problemami ze sprzętem, po dwóch biegach wyłapałem małą usterkę w motocyklu, można powiedzieć, że to taka pierdółka, której nie dało się ustalić wzrokiem. Było ryzyko, czy kontynuować jazdę na nim. Przesiadłem się na drugi, ale z niego też nie byłem do końca zadowolony, wciąż się męczyłem. Przed czternastym biegiem zaryzykowałem trochę z ustawieniami, ale do zwycięstwa jeszcze czegoś zabrakło. Nie sądziłem, że w drugiej lidze będzie tak trudno o punkty, ale kiedy sprzęt nie jedzie, to ciężko cokolwiek zrobić - mówi wychowanek Apatora Toruń.
Na początku każdego sezonu to, jak będzie spisywał się sprzęt poszczególnych zawodników jest często dużą niewiadomą. W drugiej lidze przewidywanie formy jeźdźców było o tyle utrudnione, że początek sezonu został bardzo opóźniony z powodu kapryśnej pogody. Chrzanowski podkreśla, że odwołane mecze ligowe mają negatywny wpływ na stan sprzętu zawodników.
- Trzeba popracować, jest tydzień przerwy przed kolejnym meczem. Na pewno muszę oddać silniki do serwisu, bo przez to, że mecze ligowe się nie odbywały, silniki były eksploatowane na sparingach i treningach. Śmiałem się ostatnio, że pogoda po prostu nie dała nam zarobić jakichkolwiek funduszy w ostatnim czasie, ale z naturą się nie wygra. Ale i teraz przed meczem ligowym, po serwisie silników, trzeba jeszcze gdzieś pojeździć - podkreśla żużlowiec KSM.
Terminarz PLŻ 2 jest na początku sezonu dla Wilków z Krosna bardzo trudny. Po wyjeździe do Lublina czeka ich teraz bowiem starcie z faworytem do awansu - Wybrzeżem Gdańsk. Chrzanowski przekonuje, że zarówno on jak i koledzy z zespołu wyciągną wnioski z pierwszej porażki i zapowiadają, że krośnianie nie wypuszczą Gdańszczan nad Bałtyk z punktami zdobytymi w Krośnie.
- Następny mecz mamy u siebie z Wybrzeżem Gdańsk i nie możemy pozwolić sobie na wpadkę przed własną publicznością. W Lublinie oprócz moich punktów, zabrakło wsparcia ze strony młodzieżowców, którzy razem zdobyli tylko trzy oczka. Do tego doszła też na początku meczu kontuzja Dawida Stachyry, a przecież w pierwszym wyścigu wygrał on podwójnie w parze z Tomaszem Rempałą, na którego jazdę patrzyło się z przyjemnością. Trzeba pójść za jego przykładem, bo po sparingu w Krakowie pojechał on do domu i mocno popracował przy sprzęcie. Taka praca musi teraz czekać resztę zespołu - twierdzi 35-letni zawodnik.