"Ginger" przez menedżera Jacka Gajewskiego jest wystawiany do tzw. "drugiej linii". Niesie to z sobą dodatkową trudność. - U siebie nie jest jeszcze tak źle. Dobijające są wyjazdy tym bardziej, że od początku zawodów mam zewnętrzne pola. Wiadomo, że w tym fragmencie meczu wewnętrzne tory są korzystniejsze. Cóż… tak bywa. Właściwie wyszedł mi jako tako mecz w Zielonej Górze. Nie pozostaje nic innego jak tylko jeszcze więcej pracować, aby nastąpiła poprawa - dzieli się swoimi spostrzeżeniami.
[ad=rectangle]
W ostatnią sobotę Gomólski miał okazję z perspektywy parku maszyn oglądać pierwszy tegoroczny finał SEC. W Toruniu był drugim rezerwowym, ale na torze się nie pojawił. - Zawody były fajne, dużo dobrego ścigania. Na szczęście mało upadków i wykluczeń. Wszyscy wracają do domu cało i zdrowo, a to najważniejsze - oznajmił.
W turnieju zwyciężył Nicki Pedersen, który na prezentacji, a potem przy każdym pojawieniu się na torze, otrzymywał solidną porcję gwizdów. To pokłosie niedawnych wydarzeń z ligi szwedzkiej. Chyba wszyscy widzieli filmik, na którym Duńczyk ostro zaatakował Grega Hancocka. Amerykanin po upadku, szybko wstał i pobiegł w stronę "Powera" zrzucając go z motocykla. Kacper stoi po stronie tej grupy żużlowców, która opowiedziała się za aktualnym mistrzem świata. - Wydaje mi się, że oprócz stadionu w Lesznie Nicki będzie już wszędzie słyszał gwizdy. Każdy z zawodników potwierdzi, że Pedersen troszkę przesadza. Jeśli już zdenerwował tak spokojnego i sympatycznego człowieka jak Greg Hancock, to chyba jest coś nie tak - skomentował.
Trzy tygodnie temu 22-latek odbył sentymentalną podróż do Tarnowa. Była okazja do wspólnych zdjęć z kibicami. Pojawił się też w roli gościa na pomeczowej fotce aktualnej ekipy Jaskółek. - Wiele razy już podkreślałem, że zawsze będę wracał do Tarnowa z uśmiechem na ustach. To były trzy najlepsze lata w mojej karierze. Dużo zawdzięczam temu klubowi i fanom. Poznałem tam wielu świetnych ludzi, ale stałem się również lepszym zawodnikiem. Teraz pozostaje tylko trzymać gaz, aby te wyniki szły w górę - wyjaśnił.
Zespół Poole Pirates idzie ostatnio jak burza. W tabeli Elite League zajmuje co prawda drugie miejsce, ale ma rozegrane aż trzy spotkania mniej od lidera Coventry Bees. Choć do końca rozgrywek jeszcze sporo zawodów, to z taką jazdą "Piraci" mogą realnie myśleć obronie tytułu. - W pewnym momencie brakowało nam Maćka Janowskiego. Wiadomo, że on zawsze solidne punkty "robi". Ma w końcu najlepszą średnią w lidze angielskiej, a to mówi samo za siebie. Na szczęście "Magic" już wrócił, idzie nam coraz lepiej. Mam nadzieję, że będzie tak dalej, bo przez trzy lata startów w Elite League nie zdobyłem tam żadnego trofeum. Obrona mistrzostwa to nasz cel - zakończył.