Oddaję szacunek temu dzieciakowi! - rozmowa z Gregiem Hancockiem, zawodnikiem PGE Stali Rzeszów, uczestnikiem GP

- Ja i mój team musimy być jeszcze lepsi - mówi Greg Hancock. Amerykanin, który jest trzeci w klasyfikacji SGP nie poddaje się i zamierza walczyć o obronę mistrzowskiego tytułu.

Konrad Mazur: 12 punktów i piąte miejsce podczas Grand Prix w Cardiff. Jak skomentujesz swój występ na Millenium Stadium?

Greg Hancock: Uważam, że było dobrze, choć nie do końca. Półfinał nie poszedł tak jak zakładałem, zdobyłem trochę cennych punktów, ciągle jestem w pogoni do mistrzowskiego tytułu, ale do tego jest jeszcze daleka droga.

[ad=rectangle]
Podczas zawodów o zwycięstwie decydował głównie start z pierwszego pola, choć walki nie zabrakło. W biegu szóstym minąłeś na trasie Chrisa Harrisa, który uciekł ci na pierwszym łuku.

- Miałem dobry start, ale trochę za bardzo przyciąłem do wewnętrznej, Chris mnie wyprzedził, jednak szybko znalazłem dobrą ścieżkę, która pozwoliła mi go minąć. Wygrałem wtedy po raz pierwszy tego wieczoru. Pracowaliśmy ciężko i szliśmy w dobrym kierunku z ustawieniami, a to zaprocentowało.

40-tysięczny tłum emocjonował się wyścigiem dziewiętnastym, kiedy to musiałeś bronić się przed atakami Taia Woffindena. Mimo dobrej jazdy nie dałeś rady dojechać na pierwszym miejscu. 

- To był naprawdę dobry wyścig. Tai jest trudnym zawodnikiem do wyprzedzania, ale i trudno jest się przed nim bronić. Prowadziłem w tym biegu, a on się rozpędzał, niestety nie udało mi się dojechać pierwszym. Zrobiłem co mogłem, przetrzymywałem go przez cały wyścig, ale na końcu poległem. Oddaje szacunek temu dzieciakowi!

Obecnie w klasyfikacji generalnej SGP masz 39 punktów. Do prowadzącego Taia Woffindena tracisz szesnaście. Po czterech rundach jest to dość spora strata. O obronę tytułu będzie ci naprawdę ciężko. Czy komuś uda się zatrzymać Brytyjczyka?

- Myślę, że jest naprawdę dobry, ale poczekajmy, przed nami dużo rund. Tai spisuje się świetnie, a to się raczej nie zmieni, tak więc ja i mój team musimy być jeszcze lepsi, aby móc go dogonić.

Gdyby nie udało się wywalczyć złotego medalu w tym roku, to srebrny albo brązowy będzie dla ciebie sukcesem, czy porażką?

- Moim celem na ten rok jest zdobycie mistrzostwa świata, tak jest za każdym razem. Będę robił wszystko, aby to osiągnąć.

Kilka tygodni temu odbył się Drużynowy Puchar Świata. Reprezentacja Stanów Zjednoczonych zajęła w nim szóste miejsce. Jak odbierasz ten wynik?

- Pojechaliśmy dobrze, ale ciągle brakuje nam jako drużynie doświadczenia. Chłopacy są bardzo młodzi, uczą się nowych torów. Sądzę, że jeszcze nie należy nas skreślać i pokażemy niedługo na co nas stać.

Po raz kolejny byłeś motorem napędowym drużyny narodowej. W King's Lynn zdobyłeś dwanaście punktów i tyle samo w barażu w Vojens. Nadal nie masz wsparcia, aby móc coś więcej osiągnąć.

- To drużyna zdobywa punkty, potrzeba punktów całego zespołu aby wygrać. Ja ze swojej strony zrobiłem tyle ile mogłem. Chcieliśmy oczywiście wywalczyć więcej, ale potrzebujemy więcej czasu, aby to wszystko odpowiednio zagrało. Punkty przyjdą z czasem, jestem o to spokojny.

Dużo mówiło się o talencie Maxa Rumla. Jak na razie nie pokazuje tego, że w przyszłości może zostać solidnym żużlowcem, tak aby rywalizować na poziomie europejskim i światowym.

- Chłopak udowadnia, że ma talent. Może w tym roku nie idzie mu tak jak w poprzednich latach, ale dużo pracuje. Jazda na różnych torach, na nowych motocyklach, ciągle uczy się czegoś nowego. Do tego wszystkiego zaczynają się wkradać nerwy. Coraz więcej osób zaczyna na niego patrzeć i pytać o niego. Podnosi swój poziom, ale to podnosi też presję. Dajcie mu czas, a zobaczycie, że będzie naprawdę dobry.

Jest jeszcze jeden zawodnik na którego warto spojrzeć. To Kurtis Hamill. Żużel to sport rodzinny. Czy myślisz, że ma on szansę w niedalekiej przyszłości pójść w ślady swojego ojca Billy'ego?

- Kurtis wydaje się być dobry, nie widziałem co prawda zbyt wiele jego jazd, przez długi czas był kontuzjowany. Na pewno to będzie dzieciak, który będzie ciągnął amerykański żużel w przyszłości. To kwestia czasu. Miał kilka kontuzji w przeszłości, które spowolniły jego rozwój. Myślę, że tak jak w przypadku Rumla, trzeba zaczekać na rezultaty jego nauki.

Greg Hancock wierzy, że amerykańska młodzież będzie niedługo należeć do światowej czołówki
Greg Hancock wierzy, że amerykańska młodzież będzie niedługo należeć do światowej czołówki

Tegoroczny sezon jest twoim pierwszym dla klubu z Rzeszowa. Jak się czujesz w nowym środowisku? Jak wyglądają twoje relacje z działaczami, trenerem, zawodnikami?

- Jest dobrze, nowa drużyna, nowi ludzie. Chwilę mi zajęło, aby się dobrze rozumieć zarówno z osobami funkcyjnymi, jak i z kolegami z drużyny. To dobra ekipa, z trenerem dogadujemy się coraz lepiej. Budujemy ciekawe relacje i świetnie nam się współpracuje, chciałbym, abyśmy zdobywali więcej punktów, ponieważ właśnie one oddają siłę naszej drużyny i mobilizują do dalszej pracy.

PGE Stal Rzeszów zajmuje ostatnie miejsce w tabeli z czterema punktami. Przed wami spotkania, które zdecydują o końcowej sytuacji w lidze. Pocieszające dla twojej ekipy jest to, że macie cztery mecze u siebie, w tym niezwykle istotny mecz z MRGARDEN GKM-em Grudziądz.

- Wiemy doskonale, że będzie ciężko. Cała liga jest bardzo ciężka, a nasza sytuacja nie należy do łatwych, podobnie jak kilku innych zespołów w lidze. Nie radzimy sobie zbyt dobrze i jest mi z tym ciężko, ale jedyne co możemy zrobić to ciężko pracować i liczyć na pozytywny efekt. Oczywiście chcemy się utrzymać, celem całego klubu jest uniknięcie ponownej degradacji i utrzymanie się. Mamy jeszcze trochę spotkań przed sobą, ale nie będą one łatwe. Potrzebujemy punktów.

Minęło już trochę czasu od incydentu w lidze szwedzkiej  z udziałem twoim i Nickiego Pedersena. Grand Prix w Cardiff było waszym pierwszym startem od tamtego zdarzenia. Jak się czujesz teraz?

- Nie mam z tym żadnych problemów, wyciszyłem się, nie mam nic więcej do powiedzenia. Wszyscy o tym doskonale wiedzą co się stało. Ten "koleś" nie jest moim przyjacielem, nie mam do niego szacunku. Cóż mogę więcej dodać?

Następna runda mistrzostw świata odbędzie się w Daugavpils. Myślę, że lubisz ten tor. W przeszłości wygrywałeś już na tym obiekcie. Jak widzisz swoje szanse w tym roku?

- To dość dziwny tor, jest naprawdę duży, jeden z największych w całym cyklu. Różni się od tych, na których ścigamy się w Grand Prix. Zdarzały mi się tam dobre występy ze zwycięstwami włącznie. Muszę się przygotować jak należy i upewnić, że wszystko jest odpowiednio spasowane.

W Cardiff rozmawiał Konrad Mazur. 

Źródło artykułu: