- Myślę, że to była idealna sytuacja do powtórki w czterech. Jest tyle zdarzeń, w których możemy wykluczać zawodników, ale to akurat było bardzo proste do interpretacji. Tomek Gollob wygrał start i nie wyjeżdżał jakoś specjalnie, bez sygnalizacji nagle w prawo, tylko delikatnie poszerzał, jak każdy zawodnik z pierwszego pola po wygranym starcie, tor jazdy. Jechał minimalnie w prawo, żeby wejść w pierwszy łuk korzystną ścieżką - ocenił kontrowersyjne zdarzenie z wyścigu finałowego w Landshut Krzysztof Cegielski.
[ad=rectangle]
Zdaniem byłego żużlowca, a obecnie eksperta, żaden z zawodników nie był winny kolizji na wejściu w pierwszy łuk wielkiego finału. - Nicki Pedersen był od początku ustawiony na starcie tak, żeby założyć Tomka. Nickiego podniosło do góry i nie mógł za bardzo tego już opanować i wrócić na swoją linię. Nieszczęśliwie zawodnicy się zderzyli. Nie było w tym niczyjej winy, ani też złośliwego zachowania Nickiego czy Tomka. Jeśli sędziowie mają możliwość powtórki w czterech, to ten wyścig był wzorowym przykładem na to, by powtórzyć w pełnej obsadzie - dodał "Cegła".
Wielu Polaków nie mogło odżałować decyzji polskiego arbitra, który pozbawił szans Tomasza Golloba na walkę o podium, a być może zwycięstwo w Landshut. Tym bardziej szkoda, że tak fantastycznie jeżdżącego Golloba w zawodach mistrzowskich, dawno już nie oglądaliśmy. - Nie oglądamy Tomka Golloba w ostatnim czasie w takim gazie jak w Landshut. Widzieliśmy starego dobrego Tomasza, którego oglądało się z przyjemnością. Gollob jeździł w Landshut jak za najlepszych czasów. Prawdziwy Gollob. Dobre starty, dobrze obierane ścieżki, szybki motocykl. Tym bardziej szkoda, że tak zakończył - moim zdaniem niesłusznie - ten turniej - podsumował Cegielski.
Z Landshut
dla SportoweFakty.pl
Maciej Kmiecik
to niewątpliwie w którymś momencie nastąpi sczepienie.
Jeśli to zawodnik z 1 pola tak skręci że znajdzie się na
linii jazdy rywala to j Czytaj całość