Tomasz Gollob przyznał otwarcie, że ostatnie, zaskakująco dobre wyniki są zasługą tego, że przerzucił się na produkt Kinga. Jest to z pewnością niedobra informacja dla polskiego producenta tego urządzenia. Gollob jeździł od początku sezonu na Poldemie, ale ostatecznie - podobnie jak większość zawodników ze światowej czołówki - przekonał się do produktu brytyjskiego. - Patrząc na motocykle czy zaglądając w statystyki można ocenić, że rzeczywiście większa liczba zawodników używa Kinga - przyznał mechanik, Dariusz Sajdak. Potwierdza to także obserwujący środowisko żużlowe Sławomir Kryjom. - Jakby nie patrzeć, na rynku pod względem ilościowym jest zdecydowanie więcej tłumików Kinga. Pamiętajmy jednak o tym, że są także zawodnicy, którzy jeżdżą na Poldemie i są z niego zadowoleni - ocenił.
[ad=rectangle]
Sam Gollob przez długi czas upierał się, by używać tłumik konstrukcji Leszka Demskiego. Ostatnie wyniki potwierdzają jednak, że przerzucając się na Kinga dokonał właściwego wyboru. - Muszę przyznać, że Tomasz ma wybitną wiedzę jeśli chodzi o sprzęt, a przekonałem się o tym choćby w latach, gdy pracowaliśmy razem w Unibaksie. Skoro mówi, że tłumik Kinga mu służy, to musi być do tego przekonany. Gdyby różnica nie była aż tak kolosalna, to nie powiedziałby tego publicznie - przyznał Sławomir Kryjom. - Wystarczy spojrzeć na jego ostatnie wyniki. W niedawnym meczu w Grudziądzu zdobył dwanaście punktów i bonus, a w minioną sobotę w Landshut jeździł jak za najlepszych lat. Widocznie znalazł w swoich silnikach coś, co lepiej współpracuje z Kingiem, niż z Poldemem - dodał.
Nie oznacza to w żadnym wypadku, że Poldem okazał się produktem bezwartościowym. Od początku sezonu wysoką formą błyszczał na nim Martin Vaculik. - Na Poldemie jeździ też chociażby Maksym Drabik. Notuje dobre wyniki i ten tłumik mu odpowiada - zaznaczył Dariusz Sajdak. Wielu zawodników z góry skazywało jednak polski produkt na straty. - Każdy jeździ na tym, co najbardziej mu odpowiada, ale wydaje się, że część żużlowców uległa presji marki Kinga, bo to produkt obecny na rynku od lat. Wielu żużlowców ogóle nie testowało Poldemu i nie zna jego właściwości - zaznaczył Kryjom. Zgadza się z tym Darusz Sajdak, mówiąc: - Zawodnicy poszli za tłumikiem od Kinga, bo już go znają, a wiemy, jak trudno w żużlu znaleźć ustawienia.
Za wcześnie jest jednak na to, by skazywać Poldem na straty. - Nie wykluczam, że polski produkt jeszcze zaskoczy. Gdyby tunerzy dopasowali do niego silniki, to wiele mogłoby się zmienić. W tej chwili trudno jest oczywiście wróżyć, co będzie dalej - powiedział Sajdak. Przykład Poldemu dobitnie pokazuje, jak trudno jest zaistnieć na rynku żużlowym. - Ten sport jest tak mały, że mało komu opłaca się w to wchodzić. Wybór producentów ram, silników czy podzespołów jest niewielki. Pan Demski swoją osobą spowodował, że tłumik zaczął być produkowany także w Polsce. Wiadomo, że miała być to opcja na stare, zatkane urządzenia. Niestety nie otrzymał wtedy homologacji i wszystko ciągnęło się przez rok. Można powiedzieć, że rzucono mu kłody pod nogi, a jego produkt zaczął być sprzedawany dopiero w momencie, gdy na rynku pojawił się już przelotowy tłumik Kinga. To opóźnienie spowodowało, że jego plan marketingowo-biznesowy został poważnie uszczuplony - stwierdził.
Na początku sezonu pojawiały się głosy, że polski tłumik pęka i jest zdecydowanie mniej wytrzymały. Dariusz Sajdak nie uważa jednak, by zaważyło to na zwycięstwie urządzenia konstrukcji Kinga. - Proszę mi wierzyć, że gdyby polski produkt był zdecydowanie lepszy, a wytrzymywał choć jedne zawody, to nikt nie zwracałby uwagi na to czy pęka czy też nie. To nie jest wielki wydatek i jeden punkt zdobyty w lidze pozwalałby zaopatrzyć się w tłumiki na co najmniej pięć imprez żużlowych. Niektórzy zawodnicy przed startem sezonu wierzyli, że wchodzące tłumiki, a zwłaszcza Poldem, rozwiążą ich problemy i pozwolą się odrodzić. Życie zweryfikowało jednak te plany. Bez względu na to, jaki posiada się tłumik, należy w dalszym ciągu trzymać gaz, mieć dobry sprzęt i później wykorzystać to na torze - podsumował Sajdak.