Piotr Walkowiak: Dwa zera na początek. Później zostałeś zmieniony i na koniec przebłysk w postaci znacznie lepszej jazdy.
Mirosław Jabłoński: Ten ostatni bieg już był dobry w moim wykonaniu. Cała nasza trójka, która jechała w Lesznie tydzień temu w MPPK poprzestawiała się kompletnie źle. Ten tor niby był podobny, ale motocykle inaczej jechały nie ma co ukrywać, że nie trafiliśmy kompletnie z ustawieniami. Po kontuzji nie jestem jeszcze w pełni dyspozycji i potrzebuję jazdy.
[ad=rectangle]
Czy to był twój sprzęt w ostatnim wyścigu? Pytanie nasuwa się z tego powodu, iż widać było, że nie ustępujesz wcale Grzegorzowi Zengocie.
- Oczywiście to był mój sprzęt. Na ostatni bieg już nieco inaczej się przestawiłem i było widać, że jestem dopasowany, bo mogłem nawiązać walkę z szybkim Grzegorzem Zengotą. To było jednak niestety za późno. W Ekstralidze jadąc w biegu z Gregiem Hancockiem i Nickim Pedersenem nie można nawet o gram się pomylić z ustawieniem motocykla. Tu niestety ustępuję właśnie tym najlepszym.
Z czego twoim zdaniem wynikała tak duża ilość upadków?
- Tor był naprawdę dobrze przygotowany i można był wszędzie na nim jechać. Każdy jechał tam, gdzie czuł się szybki. Nikt nie chciał też odpuszczać. Wszyscy jechali po swoje punkty i taki już jest ten sport, że milimetry nieraz decydują o tym, czy się leży, czy nie.
W siódmym wyścigu doszło do spornej sytuacji między Nickim Pedersenem, a Peterem Kildemandem. Po ataku młodszego Duńczyka pod łokieć starszego z nich ten drugi przewrócił się, a sędzia wykluczył z powtórki reprezentanta PGE Stali.
- Śmieszą mnie słowa Nickiego, który mówi, że jak się go lekko dotknie, to nie upada. Ewidentnie w tej sytuacji specjalnie się wywalił, bo mógł spokojnie kontynuować jazdę. W żużlu wygrywa jednak sprytniejszy. W niedzielę to on właśnie wykazał się dużym sprytem i przez to Peter został wykluczony.
Groźnie wyglądający upadek miał miejsce również w gonitwie ósmej, gdzie z nawierzchnią zapoznali się Karol Baran oraz Bartosz Smektała. Cała sytuacja działa się na wejściu w drugi wiraż. Rzeszowianin zahaczył o tylne koło jadącego przed nim Piotra Pawlickiego.
- Wyglądało to strasznie, jednak szczęśliwie nic się nie stało. Karol też miał dużo szczęścia, bo bardzo szybko się ewakuował z motocykla i dzięki temu uniknął większych obrażeń. Jest na pewno bardzo potłuczony, ale poważnego nic mu się nie stało.
W środę kolejny mecz ligowy ze SPAR Falubazem Zielona Góra. Jak przygotowujesz się do tego meczu?
- Ja potrzebuję jazdy. Pojadę jeszcze do Rzeszowa, by potrenować przed tym meczem, bo nie ukrywam że tej jazdy pragnę. Moje wynik na razie nie są satysfakcjonujące i będę pracował nad tym, by z każdym meczem się poprawiać.
Zielonogórzanie będą niezwykle ciężkim przeciwnikiem, tym bardziej po zakontraktowaniu Darcy'ego Warda.
- SPAR Falubaz przed sezonem to był mój taki faworyt i nawet dream team. Teraz dobrali sobie jeszcze jedną gwiazdę i na pewno będą faworytem tego spotkania, ale nikt z nas nie odda łatwo skóry i będziemy walczyć o każdy centymetr toru, tak by zwycięstwo zostało w Rzeszowie.
Skrót meczu Fogo Unia Leszno - PGE Stal Rzeszów
{"id":"","title":""}
Źródło: x-news/PGE Ekstraliga