Złe przygotowanie toru w Rzeszowie? "To nie było celowe zagranie"
PGE Stal Rzeszów pokonała KS Toruń 49:40. Przyjezdni mieli spore zastrzeżenia do stanu rzeszowskiej nawierzchni. - Tor był ciężki, ale to przecież nie było celowe zagranie - mówi Jarosław Dymek.
Radosław Gerlach
PGE Stal Rzeszów wygrała na własnym torze z KS Toruń 49:40 (w dwumeczu 91:88) i zgarnęła trzy duże punkty do ligowej tabeli. Po tym meczu nastroje w rzeszowskiej ekipie wyraźnie się poprawiły. - Plan został zrealizowany. Celem było złapanie oddechu po tym spotkaniu i oddalenie się od tej niebezpiecznej strefy. Po cichu liczyliśmy, że możemy zgarnąć te trzy punkty. Udało się i jesteśmy z tego niezmiernie szczęśliwi. To są bardzo ważne punkty dla naszej drużyny. Istotny był także środowy remis z Falubazem - mówi Jarosław Dymek, kierownik drużyny. PGE Stal, choć zamyka obecnie tabelę PGE Ekstraligi to ma w zanadrzu pojedynek na własnym torze z MRGARDEN GKM Grudziądz. Jeśli Żurawie wygrają za dwa tygodnie, to będą już prawie pewni udziału w barażach z drugim zespołem Nice Polskiej Ligi Żużlowej.
Niedzielny mecz był pierwszym zwycięstwem PGE Stali Rzeszów, odkąd w klubie pracuje Jarosław Dymek
Bohaterem spotkania był z pewnością Kenni Larsen. Duńczyk wrócił na tor po blisko miesięcznej przerwie i "z marszu" zdobył dla swojej drużyny 13 punktów z dwoma bonusami. - Kenni wrócił w takiej dyspozycji, jakiej oczekiwaliśmy. Dobrze, że jest już z nami. Nie zawiódł naszych oczekiwań. Bardzo to cieszy, że reprezentuje tak wysoki poziom. Powiem szczerze, że podczas mojej współpracy z Włókniarzem, Fleming Graversen polecał mi dwóch zawodników. Był to Peter Kildemand i właśnie Kenni Larsen. Stało się tak, że mam teraz okazję współpracować z oboma zawodnikami - zakończył Dymek.