KS Toruń przegrał w niedzielę z PGE Stalą 40:49. Czerwone kartki w tym spotkaniu otrzymali Mirosław Jabłoński i Oskar Fajfer. Arbiter Piotr Lis zinterpretował ich upadki jako umyślne. - To był ciężki mecz już od pierwszego wyścigu. Ten tor na początku był dość miękki, a później zrobił się dziurawy. Przed startem zawodów pracowano nad tą nawierzchnią, żebyśmy mogli wystartować. Nie była ona w najlepszym stanie, ale na tyle dobra, by rozpocząć ściganie. W pierwszej fazie zawodów doszło do szalonych wykluczeń - dwóch zawodników otrzymało od sędziego czerwone kartki. Nigdy wcześniej nie byłem świadkiem takiej decyzji - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl lider przyjezdnych - Chris Holder.
[ad=rectangle]
Australijczyk miał zastrzeżenia do decyzji sędziego w tym meczu. - Pierwszego upadku nie widziałem, bo brałem udział w tym wyścigu, ale ten drugi incydent z Oskarem (Fajferem)… "Doyley" (Jason Doyle) potraktował go ostro i Oskar w konsekwencji upadł. Byłem przekonany, że coś mu się stało i dlatego nie podnosi się z toru. Być może próbował złapać oddech. Ale żeby wykluczyć go z całego meczu… To przecież nie był uślizg, tylko dość mocno uderzył w bandę. Jak wspomniałem, nigdy wcześniej nie byłem świadkiem takich decyzji sędziego. Stało się tak, a nie inaczej. Później straciliśmy Pawła (Przedpełskiego), który był bardzo chory. Jechaliśmy w końcówce bez juniorów, a rzeszowianie byli na tym torze bardzo szybcy. Ostatecznie byli zbyt mocni, by z nimi wygrać - tłumaczył "Chrispy".
Reprezentant KS Toruń wywalczył w niedzielę 9 punktów i bonus. - Nie jestem ani usatysfakcjonowany swoim wynikiem, ani nim zawiedziony. Zacząłem całkiem nieźle, ale już w swoim drugim starcie zupełnie nie poszło po mojej myśli. Na dobrą sprawę nie wiem co tam poszło nie tak. W kolejnych wyścigach było całkiem nieźle, ale nie czułem szybkości w sprzęcie. Na torze pojawiło się sporo dziur i byłem zmuszony do jazdy innymi ścieżkami - dodał na koniec Chris Holder.
Widac troli nie sieją , same się legną.