88. derby Ziemi Lubuskiej zakończyły się zwycięstwem MONEYmakesMONEY.pl Stali. Taki wynik nie mógł satysfakcjonować żadnej ze stron, ponieważ brak punktu bonusowego w rywalizacji tych dwóch drużyn oznacza dla nich praktycznie koniec marzeń o rundzie finałowej tegorocznych rozgrywek PGE Ekstraligi.
[ad=rectangle]
Gorzowianie mogą więc mówić o gorzkim zwycięstwie, gdyż ich szanse na czwórkę już zupełnie zniknęły. Zielonogórzanie zaś nie mogą się cieszyć z takiego obrotu sprawy, ponieważ przyjeżdżali do Gorzowa w tylko jednym celu. - Trudna robota, jak zawsze na derbach. Co mogę powiedzieć? Chcieliśmy tu wygrać i tylko to by nas usatysfakcjonowało. Robiliśmy wszystko, co się dało, ale czasami jest tak, że po prostu brakuje tych dwóch, trzech "oczek"… - ocenił dyrektor sportowy drużyny z południa województwa lubuskiego, Jacek Frątczak.
Mimo braku Jarosława Hampela, za którego stosowano Zastępstwo Zawodnika, czy Piotra Protasiewicza zielonogórzanie byli w stanie przez całe spotkanie utrzymywać niewielką różnice punktów. Świetnie spisał się też najświeższy nabytek żółto-biało-zielonych, Darcy Ward, zdobywca 20 punktów. Czego więc zabrakło Falubazowi? - Brakuje nam kapitana – spotkała nas naprawdę masa kontuzji. Myślę, że żaden klub, który byłby tak sponiewierany kontuzjami, jak Falubaz w tej chwili, nie byłby w stanie dotrzymywać innym kroku, a my cały czas walczymy i mogę obiecać, że będziemy walczyć do ostatniego biegu - obiecał Frątczak. - Mówią, że dopóki walczysz, jesteś zwycięzcą, ale ja już powoli przestaję w to wierzyć. Chcemy walczyć, chcemy wygrywać, ale to, co się dzieje z Falubazem… dla mnie jest to trudny, emocjonalny temat. Szok, ile ciężkiej pracy wkładamy i niestety nie widać efektów - dodał pesymistycznie.
O ile dla Stali szans na play-offy nie ma, o tyle matematycznie możliwym jest wejście do czwórki Falubazu. Oznacza to jednak tyle, że zawodnicy z Myszką Miki na plastronie muszą pokusić się o zgarnięcie trzech punktów w Lesznie, co z pewnością nie będzie łatwe. Dream-team z województwa wielkopolskiego ma już zapewnioną pierwszą pozycję w ligowej tabeli po rundzie zasadniczej, jednak z pewnością nie zechce pozwolić zielonogórzanom na wygranie spotkania na Stadionie im. Alfreda Smoczyka, a tylko wygrana gości i to różnicą minimum 24 punktów mogłaby dać Falubazowi miejsce w czwórce. - Czy mamy szansę na wygraną w Lesznie, powiem w piątek około 21. Mam nadzieję, że wszystkie niepożądane przygody w końcu nas ominą, że Piotr Protasiewicz do nas wróci i pojedziemy innym składem. Na pewno się nie poddamy. Dopóki będzie matematyczna szansa na czwórkę, trzeba będzie wygrywać poszczególne biegi, a co za tym idzie - mecze, to z pewnością się nie poddamy - zapowiedział Frątczak.
W niedzielę ma Stadionie im. Edwarda Jancarza okazję do debiutu po rocznej przerwie miał Patryk Dudek. Wychowanek klubu z Zielonej Góry, po wykryciu w jego organizmie niedozwolonej substancji po meczu derbowym w Gorzowie, miał przymusowy rozbrat z żużlowym torem. Powrócił akurat na kolejne derby. - U Patryka widać braki w jeździe. Nie ma najmniejszych wątpliwości, że miał za mało czasu na objeżdżenie. Nie zakładaliśmy jednak nie wiadomo jak kolorowego scenariusza, bo to jest niemożliwe, żeby po takiej przerwie w rywalizacji nagle w pierwszym meczu czynić cuda. Ale dał z siebie wszystko i to jest ważne. Robiliśmy wszyscy co tylko się dało, jednak nie wyszło tak, jak byśmy sobie życzyli. Nie mieliśmy po prostu innej możliwości. Gdyby Patryk mógł pojechać w jakimś innym meczu, innych zawodach, to być może byłaby jeszcze szansa, a tak byliśmy zmuszeni rzucić go na głęboką wodę. Wielki szacun dla niego, że w ogóle podjął rękawicę - skomentował zielonogórzanin.
Przegrana 42:48 w Gorzowie niewiele dała Falubazowi, jednak z pewnością wyeliminowała rywala, jakim był klub znad Warty, w ewentualnej rywalizacji o play-offy. - Skupiamy się na sobie i interesuje nas to, co związane z Falubazem. Myślę, że tylko takie myślenie ma jakikolwiek sens w sporcie, bo później los bywa przewrotny i odbija się w drugą stronę. Jeżeli tak by się stało, że żadnej z lubuskich drużyn nie będzie w tym roku w play-offach, to moim zdaniem wielka szkoda. To dla całej ligi jest ważne, bo lubuskie derby w finałach to dodatkowy smaczek i plus, więc szkoda, że w tym sezonie ich nie będzie. Żałuję, że Stali tam nie będzie i się nie spotkamy, ale na dzień dzisiejszy tak się to nieszczęśliwie układa - zauważył Jacek Frątczak.
Emocje związane z derbami zawsze są większe, a dodając do tego presję związaną z walką o rundę finałową ligi, mieliśmy mieszankę wybuchową. Jednak, jakby tego było mało, zielonogórzanom ciśnienie dodatkowo podniósł Darcy Ward, który miał spory problem natury komunikacyjnej. Samolot, którym "Darky" miał dolecieć do Polski, musiał zawrócić z drogi ze względu na złe warunki atmosferyczne i do końca nie było pewne, czy Australijczykowi uda się dotrzeć do Gorzowa na czas, nawet mimo lotu prywatną awionetką i eskorty policji. Zielonogórzanie musieli więc robić wszystko, by dać swojemu zawodnikowi jak najwięcej czasu. Ostatecznie Australijczyk dotarł do parku maszyn przy Kwiatowej tuż po drugim biegu, czyli dosłownie na ostatnią chwilę, co pozwoliło mu brać udział w swoim pierwszym biegu, w którym wygrał i ostatecznie został najlepiej punktującym zawodnikiem spotkania. - To jest materiał na książkę. Wszystkim przyjaciołom, którzy wiedzą, jak to wyglądało, którzy pracowali nad tym tematem, chciałbym serdecznie podziękować. Trzeba o takich rzeczach mówić. Zostałem wychowany według hasła, że w życiu trzeba być człowiekiem, bo nie wie się, kto w przyszłości w danej sytuacji będzie nam potrzebny. Jeżeli ma się kręgosłup moralny i żyje się w taki, a nie inny sposób, to później ludzie odbierają telefony i pomagają. Przede wszystkim chciałbym podziękować Markowi Jabłońskiemu, bo zrobił dla mnie kapitalną robotę w związku z tą sytuacją. Osobiście ze wszystkimi nie rozmawiałem, ale nasi przyjaciele, związani z klubem, zasługują na podziękowania - powiedział wdzięczny. - Darcy zadzwonił do mnie o 11:20. W tym czasie powinien być w samolocie, więc proszę sobie wyobrazić, co się ze mną działo, jak zobaczyłem ten telefon. Ważne jest, żeby w takich momentach nie usiąść w kącie, nie załamać rąk i nie powiedzieć: „stało się”, tylko dokąd jest szansa, szukać rozwiązania. Udało się bez straty. Darcy odjechał kapitalne zawody. To jest naprawdę fantastyczny zawodnik - skomentował Frątczak.
Jednak, gdyby nie protest, który złożony został przeciwko Linusowi Sundstroemowi, dotyczący gaźnika zawodnika żółto-niebieskich, czasu mogło zabraknąć. Gdy został zgłoszony, sędzia Krzysztof Meyze musiał zejść z wieżyczki i udać się do parku maszyn w celu sprawdzenia jego zasadności. Kontrola nie wykazała nieprawidłowości, jednak opóźniła start do kolejnego wyścigu i dała Wardowi kilka dodatkowych minut. Zielonogórzanie zaś stracili kaucję, która wpłacana jest przy tego typu protestach. Czy były jakiekolwiek przesłanki ku temu, by sądzić, że z gaźnikiem Szweda jest coś nie w porządku, czy było to tylko zagranie taktyczne i wykorzystanie regulaminu? - Spuentuję to tylko w jeden sposób: Protest był zgodny z regulaminem - zakończył Jacek Frątczak.
Skrót meczu Stal Gorzów - Falubaz Zielona Góra
Źródło: PGE Ekstraliga/x-news