Leon Madsen: Woffinden to mała dziewczynka z kręconymi włosami

Leon Madsen w trzynastym biegu rewanżowego meczu półfinałowego w Tarnowie stoczył zaciętą walkę o punkty z Maciejem Janowskim. Zawodnicy ostro rywalizowali na torze, a ich walka przeniosła się poźniej do parku maszyn.

Wyścig trzynasty przysporzył kibicom w Tarnowie wielu emocji. Na prowadzeniu niezagrożony jechał Martin Vaculik, a za jego plecami prawdziwy bój o dwa punkty stoczyli ze sobą Leon Madsen i Maciej Janowski. Najpierw na prowadzeniu znajdował się Duńczyk, który nie zostawiał miejsca przy bandzie swojemu rywalowi. Ten odwdzięczył mu się tym samym tuż przed linią mety, jednak niestety nie był to koniec ich rywalizacji. Obaj mieli po biegu duże pretensje do siebie, a kiedy żużlowiec Jaskółek zjechał do parku maszyn, swoje "trzy grosze" dorzucił także Tai Woffinden.

- Tai Woffinden to mała dziewczynka z kręconymi włosami. To wszystko co mogę powiedzieć na jego temat. Ja jechałem w tym meczu twardo, bo wiedziałem, że musimy odrabiać starty, ale cały czas fair. Nie wypchnąłem Maćka w bandę. Jechałem przed nim i blokowałem go, a on przed samą metą wcisnął mnie w płot. Kiedy zjeżdżałem do parku maszyn, Maciek i jego mechanik coś do mnie krzyczeli, a to przecież jest sprawa między nami. Wtedy podbiegł do mnie jeszcze Tai i wyciągnął mi bezpiecznik, przez co mój motor zgasł i zaczął zjeżdżać w dół. Pobiegłem wtedy do niego i zapytałem: "co ty do cholery robisz?". Zaraz wiele osób zaczęło mnie atakować, w tym ludzie z teamu Woffindena. Jeden z mechaników uderzył mnie nawet w żołądek i nie mogłem złapać oddechu. Byłem o to bardzo zły. Dziesięć osób przeciwko jednemu. Nie mogłem po tym całym wydarzeniu porozmawiać z Maćkiem, bo byłem otoczony przez tyle osób - opisał całą sytuację Madsen.

Duńczyk był bardzo zawiedziony wynikiem dwumeczu, jednak spodziewał się, że niezwykle ciężko będzie odrobić starty z pierwszego spotkania w Częstochowie. - Półfinał tak naprawdę przegraliśmy właśnie w Częstochowie. Zdawaliśmy sobie sprawę, że 18 punktów to zbyt dużo do odrobienia. Wiedzieliśmy przed rewanżem, że 8 punktów starty to byłoby maksimum, które mogliśmy odrobić. Wygraliśmy u siebie dziesięcioma punktami, więc sami widzimy, że wszystko rozegrało się w pierwszym meczu. Nie poddajemy się jednak i walczymy teraz o brązowy medal. Wszyscy chcemy sięgnąć po ten brąz - zawodnicy, kibice i klub - dodał.

Ostatnie dni były trudne dla Madsena. Najpierw w Rybniku nie udało mu się wywalczyć upragnionego awansu do Grand Prix, a potem musiał przełknąć gorycz porażki w półfinałowej rywalizacji w PGE Ekstralidze. - Jestem bardzo zawiedziony z powodu braku awansu. Wiem, że jestem na tyle dobry, aby móc tam startować. Niestety, w Rybniku kompletnie nie powiodło mi się. Miałem słabe starty, a to było tam najważniejsze. Kiedy nie ma się dobrych startów, ciężko jest o dobry wynik. Taki jest żużel. Powalczę o awans za rok, jednak teraz myślę tylko o Unii Tarnów. Nie jestem rozczarowany naszym rewanżem, bo robiliśmy wszystko, co w naszej mocy. Musimy teraz spiąć się na wyżyny umiejętności, żeby zdobyć brązowy medal - zapowiedział.

Skrót meczu Unia - Sparta Wrocław

Źródło: PGE Ekstraliga/x-news

Komentarze (131)
avatar
DREPTAK
23.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Tymi slowami Madsen zyskal szacunek kibiców Tarnowa stajac sie prawdziwym BUCZOKIEM 
avatar
Edit_
16.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Madsen ma racje kochany:) przecież mecz był już wygrany dla Wrocławia zachowali się karygodnie..... 
avatar
MrJerry
16.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Leo sam zachowuje sie jak mała dziewczynka,płacząc... 
avatar
Robert z Częstochowy
16.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
1
Odpowiedz
...Madsen, duńska zakłamana miernota, idź pożal się do mamusi smarku...:) 
avatar
darty
16.09.2015
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
brawo leon w koncu ktos powiedzial prawde o tych wroclawskich placzkach